Magda pokręciła się jeszcze chwilę po pokoju, odrzuciła do tyłu swoje brązowe włosy, ściągnęła ramiona i z drżącym oddechem wyszła.
Kiedy znalazła się w pokoju, wszystkie oczy zwróciły się ku niej. Niestety dziewczyna już tego nie widziała. Wlepiała wzrok w szarawą "biel" nowego dywanu.
-I co?- Spytała bez ukrywania zainteresowania mama.- Przyniosłaś ją?
Uniosła leciutko do góry swoją idealną brew. Zawsze tak się zachowywała, gdy czuła lekką irytację.
Magda powoli odgarnęła grzywkę i zaczęła:
-Ona tam jest... jest, ale nie mogę jej znaleźć...
Policjant zdjął z nosa swoje kwadratowe okulary. Potarł szkła rąbkiem koszuli i prawie krzyknął:
-Jak to nie ma? Ta chustka mogła posłużyć jako ważny, może najważniejszy dowód rzeczowy!- Po chwili jednak się opanował i odrzekł miękkim głosem- To niemożliwe. Schowałaś ją.
Na te słowa dziewczyna wzdrygnęła się i usiadła na krześle obok mamy, przełknęła ślinę. Co jak co, ale uczciwość to jedna z jej cnot. Nikt nie mógł jej zarzucić zakłamania.
-Nie schowałam jej.- Spojrzała odważnie w oczy mężczyzny.
-Madziu....Przynieś tę chusteczkę.
-Ale ja jej nie ma! Nie mam jej!- Była już rozwścieczona.
-Wie pani...- Policjant zwrócił się do matki Magdy.- To nie ma sensu. Jakby zguba się znalazła... po prostu proszę dać nam znać.
Zdjął czapkę na znak pożegnania i bez słowa wyszedł.
W pokoju zapadła cisza.
-Idę zrobić obiad.- przerwała pani Różycka.
Dziewczyna została sama. Wpatrzyła się w swoje różowe skarpetki. "Dlaczego zawsze ona?"- podstawowe pytanie tygodnia. "Ale trzeba się wziąć w garść, prawda?" Wstała, przeszła po złocistej podłodze i skierowała wzrok na komodę stojącą tuż przy jej perfekcyjnie zaścielonym łóżku. Do ręki wzięła telefon i wybrała numer.
Kiedy znalazła się w pokoju, wszystkie oczy zwróciły się ku niej. Niestety dziewczyna już tego nie widziała. Wlepiała wzrok w szarawą "biel" nowego dywanu.
-I co?- Spytała bez ukrywania zainteresowania mama.- Przyniosłaś ją?
Uniosła leciutko do góry swoją idealną brew. Zawsze tak się zachowywała, gdy czuła lekką irytację.
Magda powoli odgarnęła grzywkę i zaczęła:
-Ona tam jest... jest, ale nie mogę jej znaleźć...
Policjant zdjął z nosa swoje kwadratowe okulary. Potarł szkła rąbkiem koszuli i prawie krzyknął:
-Jak to nie ma? Ta chustka mogła posłużyć jako ważny, może najważniejszy dowód rzeczowy!- Po chwili jednak się opanował i odrzekł miękkim głosem- To niemożliwe. Schowałaś ją.
Na te słowa dziewczyna wzdrygnęła się i usiadła na krześle obok mamy, przełknęła ślinę. Co jak co, ale uczciwość to jedna z jej cnot. Nikt nie mógł jej zarzucić zakłamania.
-Nie schowałam jej.- Spojrzała odważnie w oczy mężczyzny.
-Madziu....Przynieś tę chusteczkę.
-Ale ja jej nie ma! Nie mam jej!- Była już rozwścieczona.
-Wie pani...- Policjant zwrócił się do matki Magdy.- To nie ma sensu. Jakby zguba się znalazła... po prostu proszę dać nam znać.
Zdjął czapkę na znak pożegnania i bez słowa wyszedł.
W pokoju zapadła cisza.
-Idę zrobić obiad.- przerwała pani Różycka.
Dziewczyna została sama. Wpatrzyła się w swoje różowe skarpetki. "Dlaczego zawsze ona?"- podstawowe pytanie tygodnia. "Ale trzeba się wziąć w garść, prawda?" Wstała, przeszła po złocistej podłodze i skierowała wzrok na komodę stojącą tuż przy jej perfekcyjnie zaścielonym łóżku. Do ręki wzięła telefon i wybrała numer.
-Halo?- W słuchawce odezwał się delikatny, ale pewny głos młodej dziewczyny.
-Cześć, Natalia. Wiesz... miałabyś może chwilkę?- Magda zmusiła się na pogodny ton.
-Pewnie!- Zgodziła się bez ogródek.
-To może przyjdziesz do mnie...
-Chętnie, ale gdzie mieszkasz?
-Ojej! Na śmierć zapomniałam. No tak, nikomu nie podałam adresu. Może umówmy się w Złotych Tarasach...
-Ok. Przy McDonaldzie?
-Może być.
-No, to pa!
-Pa...
Dziewczyna usiadła na łóżku, głowę schowała w dłoniach. Po czym nagle zerwała się na równe nogi, wzięła torebkę w garść i wyszła.
-Gdzie się wybierasz?- Krzyknęła z kuchni mama.
-Do koleżanki...- Odpowiedziała z niezbyt wielką chęcią.
-Jakiej?- Kobieta była nieugięta.
-Natalia. Miła, dobrze się uczy. Opowiem później...
-To idź, idź. Wróć o szóstej.
-Jasne.- Odpowiedź dobiegła już z klatki schodowej.
Magda biegła najszybciej jak potrafiła. Czasem zeskakiwała z jednego stopnia, raz się potknęła. Chciała jak najszybciej znaleźć się przy koleżance i przede wszystkim z nią pogadać. Nagle otworzyły się jakieś drzwi.
-Co tak stukasz tymi butami?- Dziewczyna ten głos bardzo dobrze znała. To pani Malinowska. Typowa sąsiadka.
-Bardzo się śpieszę. Przepraszam.- Uznała, że nie warto kłócić się ze staruszką bez własnego życia. Pożegnało ją tylko irytując "jak zwykle zabiegani..." i była wolna.
Wrześniowe powietrze przeszło pod jej bluzkę. Brrr! Na szczęście przynajmniej autobus przyjechał od razu. Tłoku nie było.Luz. Gdzie-nie-gdzie jakaś babcia, gdzie indziej studentka. Dzięki temu już miała usiąść na foteliku tuż przy oknie, gdy zatrzymało ją charakterystyczne zdanie: Bileciki do kontroli. Oblał ją zimny pot.
-Cześć, Natalia. Wiesz... miałabyś może chwilkę?- Magda zmusiła się na pogodny ton.
-Pewnie!- Zgodziła się bez ogródek.
-To może przyjdziesz do mnie...
-Chętnie, ale gdzie mieszkasz?
-Ojej! Na śmierć zapomniałam. No tak, nikomu nie podałam adresu. Może umówmy się w Złotych Tarasach...
-Ok. Przy McDonaldzie?
-Może być.
-No, to pa!
-Pa...
Dziewczyna usiadła na łóżku, głowę schowała w dłoniach. Po czym nagle zerwała się na równe nogi, wzięła torebkę w garść i wyszła.
-Gdzie się wybierasz?- Krzyknęła z kuchni mama.
-Do koleżanki...- Odpowiedziała z niezbyt wielką chęcią.
-Jakiej?- Kobieta była nieugięta.
-Natalia. Miła, dobrze się uczy. Opowiem później...
-To idź, idź. Wróć o szóstej.
-Jasne.- Odpowiedź dobiegła już z klatki schodowej.
Magda biegła najszybciej jak potrafiła. Czasem zeskakiwała z jednego stopnia, raz się potknęła. Chciała jak najszybciej znaleźć się przy koleżance i przede wszystkim z nią pogadać. Nagle otworzyły się jakieś drzwi.
-Co tak stukasz tymi butami?- Dziewczyna ten głos bardzo dobrze znała. To pani Malinowska. Typowa sąsiadka.
-Bardzo się śpieszę. Przepraszam.- Uznała, że nie warto kłócić się ze staruszką bez własnego życia. Pożegnało ją tylko irytując "jak zwykle zabiegani..." i była wolna.
Wrześniowe powietrze przeszło pod jej bluzkę. Brrr! Na szczęście przynajmniej autobus przyjechał od razu. Tłoku nie było.Luz. Gdzie-nie-gdzie jakaś babcia, gdzie indziej studentka. Dzięki temu już miała usiąść na foteliku tuż przy oknie, gdy zatrzymało ją charakterystyczne zdanie: Bileciki do kontroli. Oblał ją zimny pot.
Magda w panice zaczęła grzebać w kieszeniach, by i tak później dojść do wniosku, że wszystko na daremno.
-Masz bilet?- Mężczyzna przestąpił z nogi na nogę.
Magda po raz pierwszy w życiu była w takiej sytuacji. Nie miała pojęcia, co robić. Nerwowo zagryzła wargę, pomilczała jeszcze chwilę i odpowiedziała:
-Nie, nie mam go.- Spóściła głowę i wlepiła swoje niebieskie oczy w zabrudzoną błotem podłogę pojazdu.
-W takim razie zapraszam...- Kontroler zmarszczył czoło i wskazał ręką na drzwi.
Drzwi autobusu się otworzyły, a dziewczyna poczuła się upokorzona. Upokorzona jak nigdy. Upokorzona jak jakiś skazaniec. Upokorzona jak bandyta, złodziejka.
Kiedy już miała do reszty się poddać, poczuła w dłoni coś ostrego. "Przecież nic wcześniej nie trzymałam!". Rozłożyła palce i... ujrzała bilet! Otworzyła szeroko oczy, przetarła je ręką i z szerokim uśmiechem na twarzy krzyknęła:
-Znalazłam!
Mężczyzna wyglądał na zszokowanego. Rzucił tylko "następnym razem uważaj" i wyszedł. Magda odetchnęła pełną piersią. Kto to zrobił? Kto był tak kochany, by obcej osobie wetknąć swój własny bilet? By zaoszczędzić jej wstydu? Uniosła oczy do góry i poczuła, że ktoś się jej przygląda. Rozejrzała się w jedną stronę i zauważyła staruszkę uśmiechającą się do niej zmarszczonymi ustami. Już wiedziała kto był jej wybawcą, bohaterem. Łza zakręciła się jej w oku, a kiedy szukała odpowiednich słów na podziękowanie, starszej pani już nie było. Dziewczyna wychyliła się za okno i zauważyła tę kobietę. Szła ze spuszczoną głową, ale szczęśliwą starą twarzą. Magda tak się zamyśliła, że o mało nie wysiadła na swoim, następnym przystanku. Głównym tematem jej rozmyślań nie była już policja, tylko ta miło-niemiła przygoda w autobusie. Obiecała sobie, że odnajdzie tę serdeczną babcię i jej podziękuje, ale teraz czas na inne sprawy. I z takim postanowieniem w głowie, przestąpiła przez próg centrum handlowego.
-Masz bilet?- Mężczyzna przestąpił z nogi na nogę.
Magda po raz pierwszy w życiu była w takiej sytuacji. Nie miała pojęcia, co robić. Nerwowo zagryzła wargę, pomilczała jeszcze chwilę i odpowiedziała:
-Nie, nie mam go.- Spóściła głowę i wlepiła swoje niebieskie oczy w zabrudzoną błotem podłogę pojazdu.
-W takim razie zapraszam...- Kontroler zmarszczył czoło i wskazał ręką na drzwi.
Drzwi autobusu się otworzyły, a dziewczyna poczuła się upokorzona. Upokorzona jak nigdy. Upokorzona jak jakiś skazaniec. Upokorzona jak bandyta, złodziejka.
Kiedy już miała do reszty się poddać, poczuła w dłoni coś ostrego. "Przecież nic wcześniej nie trzymałam!". Rozłożyła palce i... ujrzała bilet! Otworzyła szeroko oczy, przetarła je ręką i z szerokim uśmiechem na twarzy krzyknęła:
-Znalazłam!
Mężczyzna wyglądał na zszokowanego. Rzucił tylko "następnym razem uważaj" i wyszedł. Magda odetchnęła pełną piersią. Kto to zrobił? Kto był tak kochany, by obcej osobie wetknąć swój własny bilet? By zaoszczędzić jej wstydu? Uniosła oczy do góry i poczuła, że ktoś się jej przygląda. Rozejrzała się w jedną stronę i zauważyła staruszkę uśmiechającą się do niej zmarszczonymi ustami. Już wiedziała kto był jej wybawcą, bohaterem. Łza zakręciła się jej w oku, a kiedy szukała odpowiednich słów na podziękowanie, starszej pani już nie było. Dziewczyna wychyliła się za okno i zauważyła tę kobietę. Szła ze spuszczoną głową, ale szczęśliwą starą twarzą. Magda tak się zamyśliła, że o mało nie wysiadła na swoim, następnym przystanku. Głównym tematem jej rozmyślań nie była już policja, tylko ta miło-niemiła przygoda w autobusie. Obiecała sobie, że odnajdzie tę serdeczną babcię i jej podziękuje, ale teraz czas na inne sprawy. I z takim postanowieniem w głowie, przestąpiła przez próg centrum handlowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz