Wreszcie autobus zatrzymał się na JEJ przystanku. Już nie płakała... nie miała siły. Wolnym krokiem ruszyła do swojej ulubionej drogerii, która mieściła się przy mieszkaniu, w tym samym bloku. Uwielbiała przyglądać się licznym kosmetykom i wąchać perfumy znajdujące się w kolorowych flakonikach. To zawsze poprawiało jej humor. Miała nadzieję, że tym razem też tak będzie.
Za ladą siedziała ekspedientka, która nie raczyła odpowiedzieć nawet na zwykłe "Dzień dobry", oglądała tylko swoje paznokcie, a jej twarz wyrażała obojętność. Magda wzięła do rąk pierwszą z brzegu buteleczkę, rozpyliła zapach, a on przeszedł przez jej umysł, wwąchiwała się w jego woń. Był piękny. Połączenie wanilii i kwiatów. Pogrzebała w portfelu. Zakup kosztował ją 50 zł- miała równo. Kasjerka zapakowała perfumy w foliową torebkę i powróciła do ulubionego zajęcia. Dziewczyna poczuła się lepiej- zakupy jak zwykle się sprawdziły. Do domu wbiegła po schodach... zapomniała nawet o przykrościach, które spotkały ją tego dnia.
-Już jestem!- krzyknęła i weszła do salonu. Obraz, który już wcześniej miała przed oczami- policjant i jej mama. "Fuck! Znowu!"- rzuciła torbą, zdjęła buty i przywitała się.
-Madziu! A co ty tu robisz?!- Mama była wyraźnie zdziwiona.
-Emm... wróciłam do domu.- Noga odruchowo powędrowała w bok.
-A czy nie powinnaś być w szkole?- Tym razem zagadnął komisarz.
Dziewczyna w jednej sekundzie otrząsnęła się i przypomniała sobie, co tak naprawdę zdarzyło się w jej gimnazjum. Z sekundy na sekundę, narastała w niej coraz większa złość, która kumulowała się w jej głowie, wychodząc na zewnątrz za sprawą wypieków na twarzy i spoconych dłoni. W jednej chwili zapragnęła wyjawnić całą prawdę- powiedzieć, co wydarzyło się w centrum handlowym.
-Tak, powinnam być, ale wytłumaczę wszystko od początku, samego początku.
Policjant skoczył jak oparzony i wyjął notes. Widok nie kojarzył się zbyt dobrze.
-Dobrze...
-Więc tak, chustkę dostałam od Moniki, Agnieszki i Agaty. Pewnego dnia po lekcjach, zobaczyłam jak siedziały na ławce przed szkołą i oglądały jakieś ubrania. Podeszłam do nich, a one od razu zaproponowały mi zakupy. Zgodziłam się... Byłam przecież nowa. Chciałam się przypodobać. No, więc... wybrałyśmy się do centrum handlowego. W jednym ze sklepów oglądałam właśnie tę chusteczkę. Dziewczyny natomiast latały po sklepie jak opętane, nie wiedziałam, czego szukały. Nie pytałam się, bo po co? W końcu jedna z nich pociągnęła mnie i kazała uciekać...
- Co było dalej?
-... Włączył się alarm. Myślałam, że to przypadek, ale kiedy zaciągnęły mnie do toalety okazało się, że nie. Właśnie wtedy wręczyły mi ów dodatek. Nie chcę nic podejrzewać. Tak było i koniec. Nikt nas później nie szukał, nie gonił. Myślę, że to wina tych wiecznie zapsutych alarmów. Pewnie ktoś pomyślał tak jak ja, że to błąd, że gimnazjalistki nie podjęły się... wiecie...
Zapadła cisza. Magda nerwowo łypała wzrokiem na prawo i lewo.
http://www.masternewmedia.org/images/girl-thinking_id3502081_size480.jpg <--- obrazek
Witajcie ponownie! Tu Sophie! Swoje konto na Stardoll oddałam mojej koleżance, ale za kontynuację opowiadania, które odniosło tak duży sukces rok temu, biorę się ja! Mam nadzieję, że seria "Różowe Soczewki" spodoba Wam się jeszcze bardziej i z chęcią zaczniecie zaglądać na blog. Pozdrawiam i życzę udanej lektury!
piątek, 29 października 2010
poniedziałek, 25 października 2010
Rozdz.8
Magda przetarła oczy i niepewnym krokiem podeszła do dziewczyn.
-Monika! Co ty tu robisz?- Głos jej drżał, a twarz- zbladła.
-No, co... nie widać...- Jej uśmiech był tak bezczelny, że aż chciało się wybić te śliczne ząbki.- Rozmawiam z naszą Misią.
Dominika wzruszyła ramionami i spuściła wzrok.
Główna bohaterka stała jak oniemiała. Otworzyła usta, lecz po chwili je zamknęła. Nic nie przychodziło jej do głowy. Minęła tylko plotkujące Al i Meggie i wbiegła do szatni. Szafkę chciała otworzyć w błyskawicznym tempie, ale jakoś kod nie wchodził jej do głowy. Po kilku próbach, drzwiczki się otwarły, a na podłogę z hukiem wypadły książki. Dziewczyna odskoczyła do tyłu. Zaczęła je zbierać, a następnie układać z powrotem na półeczkę, którą już ledwo co widziała przez łzy. Narzuciła na siebie płaszczyk, buty założyła bez wiązania, a chustką opatuliła niechlujnie szyję. Wzięła do ręki torbę i kontynuowała swój maraton. Wyszła ze szkoły. Padał deszcz- nikt nie widział, jak płacze. Wsiadła do byle-jakiego autobusu, obtarła dłonią twarz i usadowiła się przy oknie. Wpatrzona w szybę myślała o sobie, swojej szkole i smutkach z nią związanymi. "Wszystko jest tak cholernie poplątane! Miśka, ta głupia niewdzięcznica, Monika- lizuska i zbrodniara. No i do tego ta sprawa z policją...". Nagle zauważyła kurtkę, którą kiedyś już widziała... I ta fryzura. I torebka. Naprzeciwko niej stała jej przyjaciółka... o ile można było ją jeszcze tak nazwać. Bestka, ta która zawsze poprawiała jej humor, ta która wiedziała co doradzić... Teraz widzi ją, ale jakoś wstydzi się do niej odezwać. W końcu odważyła się na pierwszy krok, wstała i szturchnęła koleżankę. Dopiero teraz zauważyła, że obok niej stoi ktoś jeszcze- jakaś brunetka z warkoczykami. Już miała się wycofać, kiedy Becia zamachała ręką- "Ooo! Madziusia! Hej! Co tak wcześnie?". Magda objęła ją jakoś niepewnie i zmierzona "dziwnym" wzrokiem "tej drugiej" towarzyszki, utkwiła wzrok w oknie.
-To jest Kaśka.- Kasia podała dłoń. Jej czarne oczy wydawały się takie śliczne, takie wielkie, ale zarazem ... wredne.
-A to moja dawna znajoma.- Bestka kontynuowała.
To był cios poniżej pasa. "Dawna znajoma"?! Była dla niej tylko dawną znajomą?! A te wszystkie sekrety, te spacery, wypady do centrum handlowego i ... i te wszystkie piękne chwile były tylko znajomością?!
Gdy już miała powiedzieć do przyjaciółki (przynajmniej w jej mniemaniu ), te musiała już wychodzić. Pożegnała się słowem "pa" i wybiegła z koleżanką. Magda obserwowała je jeszcze przez chwilę... Całkiem jakby jeszcze rok temu ona była "tamtą", która teraz uporczywie śmiała się z żartu Beci. Z pewnością mówiły o niej... I jak tu żyć?
-Monika! Co ty tu robisz?- Głos jej drżał, a twarz- zbladła.
-No, co... nie widać...- Jej uśmiech był tak bezczelny, że aż chciało się wybić te śliczne ząbki.- Rozmawiam z naszą Misią.
Dominika wzruszyła ramionami i spuściła wzrok.
Główna bohaterka stała jak oniemiała. Otworzyła usta, lecz po chwili je zamknęła. Nic nie przychodziło jej do głowy. Minęła tylko plotkujące Al i Meggie i wbiegła do szatni. Szafkę chciała otworzyć w błyskawicznym tempie, ale jakoś kod nie wchodził jej do głowy. Po kilku próbach, drzwiczki się otwarły, a na podłogę z hukiem wypadły książki. Dziewczyna odskoczyła do tyłu. Zaczęła je zbierać, a następnie układać z powrotem na półeczkę, którą już ledwo co widziała przez łzy. Narzuciła na siebie płaszczyk, buty założyła bez wiązania, a chustką opatuliła niechlujnie szyję. Wzięła do ręki torbę i kontynuowała swój maraton. Wyszła ze szkoły. Padał deszcz- nikt nie widział, jak płacze. Wsiadła do byle-jakiego autobusu, obtarła dłonią twarz i usadowiła się przy oknie. Wpatrzona w szybę myślała o sobie, swojej szkole i smutkach z nią związanymi. "Wszystko jest tak cholernie poplątane! Miśka, ta głupia niewdzięcznica, Monika- lizuska i zbrodniara. No i do tego ta sprawa z policją...". Nagle zauważyła kurtkę, którą kiedyś już widziała... I ta fryzura. I torebka. Naprzeciwko niej stała jej przyjaciółka... o ile można było ją jeszcze tak nazwać. Bestka, ta która zawsze poprawiała jej humor, ta która wiedziała co doradzić... Teraz widzi ją, ale jakoś wstydzi się do niej odezwać. W końcu odważyła się na pierwszy krok, wstała i szturchnęła koleżankę. Dopiero teraz zauważyła, że obok niej stoi ktoś jeszcze- jakaś brunetka z warkoczykami. Już miała się wycofać, kiedy Becia zamachała ręką- "Ooo! Madziusia! Hej! Co tak wcześnie?". Magda objęła ją jakoś niepewnie i zmierzona "dziwnym" wzrokiem "tej drugiej" towarzyszki, utkwiła wzrok w oknie.
-To jest Kaśka.- Kasia podała dłoń. Jej czarne oczy wydawały się takie śliczne, takie wielkie, ale zarazem ... wredne.
-A to moja dawna znajoma.- Bestka kontynuowała.
To był cios poniżej pasa. "Dawna znajoma"?! Była dla niej tylko dawną znajomą?! A te wszystkie sekrety, te spacery, wypady do centrum handlowego i ... i te wszystkie piękne chwile były tylko znajomością?!
Gdy już miała powiedzieć do przyjaciółki (przynajmniej w jej mniemaniu ), te musiała już wychodzić. Pożegnała się słowem "pa" i wybiegła z koleżanką. Magda obserwowała je jeszcze przez chwilę... Całkiem jakby jeszcze rok temu ona była "tamtą", która teraz uporczywie śmiała się z żartu Beci. Z pewnością mówiły o niej... I jak tu żyć?
sobota, 23 października 2010
Rozdz.8
Weszła na górę i usiadała pod swoją klasą- nr 6. Błękit ścian omamił ją trochę, lecz po pewnej chwili zauważyła, że nie jest sama. Nieco dalej siedziała cichutko jakaś dziewczyna. Wpatrywała się w swoje jeansowe rurki i ciągnęła za rękawy pomarańczowej bluzki z jakimiś "bazarkowymi" wzorkami. Magda nie widziała jej nigdy wcześniej. Może i chodziła do jej klasy, ale nie rzucała się w oczy. Cóż., każdemu warto dać szansę. Poza tym- nudzi się! Podeszła do koleżanki.
-Cześć. Ty jesteś z 1a?
-Mhm...- Dziewczyna podniosła nieśmiało głowę, by po chwili ją opuścić.
-Ja jestem Magda- Podała jej dłoń.
-Misia.
-Ok. Codziennie tak tu siedzisz?- Usiadła na podłodze tuż obok.
-No, tak. Tata jedzie do pracy i mnie przywozi trochę wcześniej.
-Aaa...
Zapadła niezręczna cisza.
-A jak ci się podoba w tej szkole?- Magda nie poddawała się. Chciała coś wydusić z koleżanki. Wyglądała przecież na miłą.
-Średnio.- Zacisnęła usta i umilkła.
Nagle ze schodów dało się słyszeć hałasy.
-O! Idzie reszta klasy!
Na korytarzu ukazała się Monika, Agata i Agnieszka.
-Cześć, Madziu!
-Cześć.
-O! A kogo my tu mamy! Panią Niedźwiedź.
Misia zakryła dłonią twarz i oparła się o własne kolana.
-Cześć. Ty jesteś z 1a?
-Mhm...- Dziewczyna podniosła nieśmiało głowę, by po chwili ją opuścić.
-Ja jestem Magda- Podała jej dłoń.
-Misia.
-Ok. Codziennie tak tu siedzisz?- Usiadła na podłodze tuż obok.
-No, tak. Tata jedzie do pracy i mnie przywozi trochę wcześniej.
-Aaa...
Zapadła niezręczna cisza.
-A jak ci się podoba w tej szkole?- Magda nie poddawała się. Chciała coś wydusić z koleżanki. Wyglądała przecież na miłą.
-Średnio.- Zacisnęła usta i umilkła.
Nagle ze schodów dało się słyszeć hałasy.
-O! Idzie reszta klasy!
Na korytarzu ukazała się Monika, Agata i Agnieszka.
-Cześć, Madziu!
-Cześć.
-O! A kogo my tu mamy! Panią Niedźwiedź.
Misia zakryła dłonią twarz i oparła się o własne kolana.
-Hej. Co jest?- Tym razem odezwała się Magda.
Monika zaśmiała sę głośno i pstryknęła palcami.
-A nic... Gadamy sobie z... jak jej tam było?- Zamachała rękami na boki.
-Miiisia.- Prychnęła głupim tonem Agata.
-Tak, Misia.
Nastała chwilowa cisza.
Magda spojrzała na dziewczynę, która budziła ów zainteresowanie, pociągnęła ją za bluzkę i odparła: "Chodź."
Ruszyły w stronę toalety. Misia wyglądała na oszołomioną, ale grzecznie zrobiła to, o co prosiła ją wybawczyni.
Gdy znalazły się w "damskiej sali konwersacji", usiadły na parapecie.
-O co chodzi?
-Ale co?
-O co chodzi z dziewczynami?
-...
-Widzę, że jest coś na rzeczy.
Dziewczyna przekręciła się niespokojnie.
-No, mów...- Nie poddawała się Magda- Powiedz...
-Jest wszystko ok. Po prostu te... osoby mnie nie lubią. Chyba nie zmuszę ich do przyjaźni ze mną...
-Kochana, nie musisz się z nimi przyjaźnić, ale co innego- koleżeństwo, a co innego dokuczanie, agresja...
Brązowe loki Misi zatrzęsły się niespokojnie.
-Żadna agresja... Nadały mi... heh...-Uśmiechnęła się na siłę.- No, zabawny pseudonim.
Magda jeszcze raz spojrzała na zmieszaną koleżankę.
-A tak w ogóle jak masz na imię? Misia to skrót, wiem.
-Dominika.
Monika zaśmiała sę głośno i pstryknęła palcami.
-A nic... Gadamy sobie z... jak jej tam było?- Zamachała rękami na boki.
-Miiisia.- Prychnęła głupim tonem Agata.
-Tak, Misia.
Nastała chwilowa cisza.
Magda spojrzała na dziewczynę, która budziła ów zainteresowanie, pociągnęła ją za bluzkę i odparła: "Chodź."
Ruszyły w stronę toalety. Misia wyglądała na oszołomioną, ale grzecznie zrobiła to, o co prosiła ją wybawczyni.
Gdy znalazły się w "damskiej sali konwersacji", usiadły na parapecie.
-O co chodzi?
-Ale co?
-O co chodzi z dziewczynami?
-...
-Widzę, że jest coś na rzeczy.
Dziewczyna przekręciła się niespokojnie.
-No, mów...- Nie poddawała się Magda- Powiedz...
-Jest wszystko ok. Po prostu te... osoby mnie nie lubią. Chyba nie zmuszę ich do przyjaźni ze mną...
-Kochana, nie musisz się z nimi przyjaźnić, ale co innego- koleżeństwo, a co innego dokuczanie, agresja...
Brązowe loki Misi zatrzęsły się niespokojnie.
-Żadna agresja... Nadały mi... heh...-Uśmiechnęła się na siłę.- No, zabawny pseudonim.
Magda jeszcze raz spojrzała na zmieszaną koleżankę.
-A tak w ogóle jak masz na imię? Misia to skrót, wiem.
-Dominika.
-O! Dominika!- Magda tak przejęła się sprawą koleżanki, że zapomniała nawet, jaką sprawę miał załatwić z paczką.- Fajnie.
Misia z zakłopotania spojrzała na podłogę. Jej duże okulary zsunęły się z nosa i z brzękiem spadły na kafelki. Szkło rozprysło po całej łazience. "Ojej!". Obydwie dzieczyny uklękły i zaczęły zbierać szczątki.
-Dlaczego nigdy nic mi się nie udaje...-Dominika zaczęła niespodziewanie chlipać.-Nikt nigdy mnie nie lubił. Zawsze byłam wyrzutkiem. Wyrzutkiem z brzydkimi ciuchami, a przede wszystkim twarzą.
Ciemne loki otuliły głowę wydającej się całkiem bezbronną. Dziewczyna zakryła oczy dłońmi i zaczęła się delikatnie trząść w przypływie nagłego łkania.
Magdzie zrobiło się przeraźliwie niezręcznie, a zarazem smutno. Tak bardzo narzekała na własny los, a teraz nie mogła patrzeć na cierpienie Misi. Misia nie miała się do kogo odezwać. Misia nie miała się do kogo wyżalić. Przynajmniej do teraz...
-Co ty gadasz! Jesteś bardzo ładna, a za twoje włosy dałabym się pokroić! Mówię ci! Poza tym ja cię bardzo lubię. A z okularami zaraz coś załatwimy. Chodź, może pójdziemy do sekretariatu. Chciałabyś wrócić do domu?
Dominika uniosła oczy w nadziei, a jej załzawione rzęsy wydawały się jeszcze dłuższe. Wytrzepała spódniczkę, czerwone rajstopy i wstała wraz z koleżanką.
Ruszyły korytarzem. Było już długo po dzwonku, ale nie obchodziło je to. Magda objęła ramieniem koleżankę. Otworzyły drzwi i weszły do ciepłego, przytulnego pokoiku. Drobna kobieta siedziała przy biurku i pukała palcami w klawiaturę. Na widok dziewczyn uśmiechnęła się i wskazała dłonią dwa wolne krzesła.
Sekretarka zdjęła z nosa okulary, westchnęła i otworzyła swoje pomalowane na czerwono usta:
-Wiem, że powinnyście być już na lekcjach. To chyba musi być poważna sprawa, skoro zgłaszacie się do mnie o tej porze. Co się stało?
Magda spojrzała na misię, gryzącą kciuka i zaczęła mówić:
-Mojej koleżance stłukły się okulary. Bez nich nie poradzi sobie zupełnie, a poza tym... chyba źle się czuję. Wydaje mi się, że ma gorączkę.
-To czemu przychodzicie do mnie? Mamy pielęgniarkę...- Tym razem kobieta nie była miła jak na początku, jej czarne, zakrzywione brwi i "panterzasta" bluzka zaczęły bić dziewczyny po oczach.
-No, tak, ale co zrobić z tymi okularami, są rozbite, a jej jest źle.
-To czemu sama mi o tym nie powie? Koleżanko- Zwróciła się do Dominiki.- Mmm...? Co jest?
Miśka zarumieniła się po skrawki włosów, potarła dłonią czoło i cichutko odparła:
-Jest tak, jak powiedziała Magda.
-Dobrze, zadzwonię po twoich rodziców, ale niech pani Magdalena wróci do klasy, dobrze?- Ostatnie zdanie wypowiedziała trzymając już w ręce telefon, równocześnie zapalając długiego papierosa.
Dominika wyglądała na wyjątkowo zmartwioną, ale cóż.... Precież musi zrobić, to o co prosiła ją kobieta.
Wyszła, cichutko zamknęła drzwi i ruszyła w stronę klasy.Zieleń korytarza, która miała uspokajać uczniów, działała na Magdę jak płachta na byka. Sama nie wiedziała dlaczego poczuła się wściekła. Czy to dlatego, bo ta Misia, której pomogła, nawet nie podziękowała, nie chciała jej zatrzymać? Może poczuła się niedoceniona?
Misia z zakłopotania spojrzała na podłogę. Jej duże okulary zsunęły się z nosa i z brzękiem spadły na kafelki. Szkło rozprysło po całej łazience. "Ojej!". Obydwie dzieczyny uklękły i zaczęły zbierać szczątki.
-Dlaczego nigdy nic mi się nie udaje...-Dominika zaczęła niespodziewanie chlipać.-Nikt nigdy mnie nie lubił. Zawsze byłam wyrzutkiem. Wyrzutkiem z brzydkimi ciuchami, a przede wszystkim twarzą.
Ciemne loki otuliły głowę wydającej się całkiem bezbronną. Dziewczyna zakryła oczy dłońmi i zaczęła się delikatnie trząść w przypływie nagłego łkania.
Magdzie zrobiło się przeraźliwie niezręcznie, a zarazem smutno. Tak bardzo narzekała na własny los, a teraz nie mogła patrzeć na cierpienie Misi. Misia nie miała się do kogo odezwać. Misia nie miała się do kogo wyżalić. Przynajmniej do teraz...
-Co ty gadasz! Jesteś bardzo ładna, a za twoje włosy dałabym się pokroić! Mówię ci! Poza tym ja cię bardzo lubię. A z okularami zaraz coś załatwimy. Chodź, może pójdziemy do sekretariatu. Chciałabyś wrócić do domu?
Dominika uniosła oczy w nadziei, a jej załzawione rzęsy wydawały się jeszcze dłuższe. Wytrzepała spódniczkę, czerwone rajstopy i wstała wraz z koleżanką.
Ruszyły korytarzem. Było już długo po dzwonku, ale nie obchodziło je to. Magda objęła ramieniem koleżankę. Otworzyły drzwi i weszły do ciepłego, przytulnego pokoiku. Drobna kobieta siedziała przy biurku i pukała palcami w klawiaturę. Na widok dziewczyn uśmiechnęła się i wskazała dłonią dwa wolne krzesła.
Sekretarka zdjęła z nosa okulary, westchnęła i otworzyła swoje pomalowane na czerwono usta:
-Wiem, że powinnyście być już na lekcjach. To chyba musi być poważna sprawa, skoro zgłaszacie się do mnie o tej porze. Co się stało?
Magda spojrzała na misię, gryzącą kciuka i zaczęła mówić:
-Mojej koleżance stłukły się okulary. Bez nich nie poradzi sobie zupełnie, a poza tym... chyba źle się czuję. Wydaje mi się, że ma gorączkę.
-To czemu przychodzicie do mnie? Mamy pielęgniarkę...- Tym razem kobieta nie była miła jak na początku, jej czarne, zakrzywione brwi i "panterzasta" bluzka zaczęły bić dziewczyny po oczach.
-No, tak, ale co zrobić z tymi okularami, są rozbite, a jej jest źle.
-To czemu sama mi o tym nie powie? Koleżanko- Zwróciła się do Dominiki.- Mmm...? Co jest?
Miśka zarumieniła się po skrawki włosów, potarła dłonią czoło i cichutko odparła:
-Jest tak, jak powiedziała Magda.
-Dobrze, zadzwonię po twoich rodziców, ale niech pani Magdalena wróci do klasy, dobrze?- Ostatnie zdanie wypowiedziała trzymając już w ręce telefon, równocześnie zapalając długiego papierosa.
Dominika wyglądała na wyjątkowo zmartwioną, ale cóż.... Precież musi zrobić, to o co prosiła ją kobieta.
Wyszła, cichutko zamknęła drzwi i ruszyła w stronę klasy.Zieleń korytarza, która miała uspokajać uczniów, działała na Magdę jak płachta na byka. Sama nie wiedziała dlaczego poczuła się wściekła. Czy to dlatego, bo ta Misia, której pomogła, nawet nie podziękowała, nie chciała jej zatrzymać? Może poczuła się niedoceniona?
Na swoich plecach czuła wzrok Moniki i Natalii. Usiadła w swojej ostatniej ławce, wyjęła książki, utkwiła wzrok w tablicy i zamyśliła się. Pewnie ta Miśka wcale jej nie lubi, tylko jest jakaś zakompleksiona i tyle. Pewnie niedługo wielka trójeczka uweźmie się na niej, a przecież nawet nie wyjaśniła tej sprawy z policją. No, własnie, policja... Tyle spraw na głowie, a dopiero trzynaście lat za sobą. Jakie to życie bywa trudne. Uczucie bezsilności, nawet łzy nie pojawiają się w oczach, nie chcą cieknąć, za dużo emocji, za dużo na głowie. Czy ktoś teraz przyjdzie jej z pomocą? Miesiąc, który tyle zmienił, który zrobił z niej innego człowieka, ale przecież nie ważne jest to, co było kiedyś, tylko to, co nadejdzie. A co nadejdzie? Tego nikt nie wie, a ona, Magda tej przyszłości obawiała się jak nigdy.
-Może koleżanka z tyłu rozwiąże nam równanie, co?
Dziewczyna zerwała się z ławki i z drżącymi nogami podeszła do tablicy. Miała wrażenie, że cała klasa się jej przygląda, jakby była ufo. Czy nigdy nie można być w złym nastroju?
-Dobrze, dwie całe i czterdzieści pięć setnych dodać sto całych i czterysta tysięcznych, to się równa?
-Tak, tak. Już rozwiązuję.
Przetarła ręką czoło i starła szmatką tablicę, pył kredy wpadł jej do nos i głośno kichnęła. Cała klasa zaśmiała się złośliwie, nauczycielka westchnęła i założyła nogę na nogę. Magda spięła się, ale żadne liczby nie wchodziły jej do głowy.
-No, najpierw dodaj całości. Dwa plus sto jednen... ile to daje? Jaka jest suma?
-Yy.. sto pięć? ... Nie, nie! Sto trzy! Tak!
-Taak...A teraz czas na ułamek.
Znowu cisza. Magda pisała coś na tablicy, po chwili wszystko usuwała i tak w kółko.
-Dobrz... usiądź. Kto zrobi to za naszą roztrzepaną koleżankę?
-Ja! Dłoń rudej dziewczyny wystrzeliła w górę jak z procy.
-Może koleżanka z tyłu rozwiąże nam równanie, co?
Dziewczyna zerwała się z ławki i z drżącymi nogami podeszła do tablicy. Miała wrażenie, że cała klasa się jej przygląda, jakby była ufo. Czy nigdy nie można być w złym nastroju?
-Dobrze, dwie całe i czterdzieści pięć setnych dodać sto całych i czterysta tysięcznych, to się równa?
-Tak, tak. Już rozwiązuję.
Przetarła ręką czoło i starła szmatką tablicę, pył kredy wpadł jej do nos i głośno kichnęła. Cała klasa zaśmiała się złośliwie, nauczycielka westchnęła i założyła nogę na nogę. Magda spięła się, ale żadne liczby nie wchodziły jej do głowy.
-No, najpierw dodaj całości. Dwa plus sto jednen... ile to daje? Jaka jest suma?
-Yy.. sto pięć? ... Nie, nie! Sto trzy! Tak!
-Taak...A teraz czas na ułamek.
Znowu cisza. Magda pisała coś na tablicy, po chwili wszystko usuwała i tak w kółko.
-Dobrz... usiądź. Kto zrobi to za naszą roztrzepaną koleżankę?
-Ja! Dłoń rudej dziewczyny wystrzeliła w górę jak z procy.
-Dobrze, Karolina, zapraszam.
Dziewczyna minęła Magdę nie oglądając się na nią nawet przez sekundę. Ta usiadła bezsilnie w ławce i zaczęła mazać szlaczki po zeszycie.
-A ty, w ostatniej ławce, patrz się.- Matematyczka nie była przyjemna. Jej stary sweter i buty wyglądające na męskie budziły odrazę i dystans do niej samej.
-Mhm.- Magda grzecznie przytaknęła, a w głowie przebiegła jej nieco inna myśl.
Karolina równanie skończyła po kilku sekundach. Kreda, którą pisała niemiłosiernie głośno i szybko stukała o blat zielonej tablicy. "Zaraz ze ścian odpadnie tynk..."
-Bardzo dobrze. Kto przyjdzie do następnego?
Cisza.
-No, więc może ponownie....
Dzwonek.
Magda odetchnęła z wielką ulgą. Nauczycielka zadała im jeszcze "krótką i przyjemną" pracę domową i była już wolna. W sumie nie chciała zaglądać do Miśki. Być może ona nawet by tego nie chciała, ale ludzka ciekawość przeważyła szalę. Zbiegła szybko na pierwsze piętro, o mało nie przewracając się na śliskich schodach. Otworzyła drzwi od sekretariatu. Zauważyła tylko tę kobietę i nikogo więcej. "Co jest?!"
-Przepraszam.- To powiedziała już na głos.- Czy jest Dominika. Ta... wie pani, z którą...
-Poszła już.- Przerwała marszcząc brwi.
-Aha, to przepraszam.
"Przecież Misi tam nie było. Pod klasą. Chyba, że się minęłyśmy."- z taką myślą kontynuowała szaleńczy bieg, tym razem na górę.
Na korytarzu, rzeczywiście stała zguba. Ale nie była sama. Tuż przy niej tkwiła obejmująca ją... Monika
Dziewczyna minęła Magdę nie oglądając się na nią nawet przez sekundę. Ta usiadła bezsilnie w ławce i zaczęła mazać szlaczki po zeszycie.
-A ty, w ostatniej ławce, patrz się.- Matematyczka nie była przyjemna. Jej stary sweter i buty wyglądające na męskie budziły odrazę i dystans do niej samej.
-Mhm.- Magda grzecznie przytaknęła, a w głowie przebiegła jej nieco inna myśl.
Karolina równanie skończyła po kilku sekundach. Kreda, którą pisała niemiłosiernie głośno i szybko stukała o blat zielonej tablicy. "Zaraz ze ścian odpadnie tynk..."
-Bardzo dobrze. Kto przyjdzie do następnego?
Cisza.
-No, więc może ponownie....
Dzwonek.
Magda odetchnęła z wielką ulgą. Nauczycielka zadała im jeszcze "krótką i przyjemną" pracę domową i była już wolna. W sumie nie chciała zaglądać do Miśki. Być może ona nawet by tego nie chciała, ale ludzka ciekawość przeważyła szalę. Zbiegła szybko na pierwsze piętro, o mało nie przewracając się na śliskich schodach. Otworzyła drzwi od sekretariatu. Zauważyła tylko tę kobietę i nikogo więcej. "Co jest?!"
-Przepraszam.- To powiedziała już na głos.- Czy jest Dominika. Ta... wie pani, z którą...
-Poszła już.- Przerwała marszcząc brwi.
-Aha, to przepraszam.
"Przecież Misi tam nie było. Pod klasą. Chyba, że się minęłyśmy."- z taką myślą kontynuowała szaleńczy bieg, tym razem na górę.
Na korytarzu, rzeczywiście stała zguba. Ale nie była sama. Tuż przy niej tkwiła obejmująca ją... Monika
Rozdz.7
Schodami wjechała na pierwsze, drugie i w końcu trzecie piętro. Natalia siedziała już przy stoliczku. Na widok Magdy wstała i pomachała serdecznie. Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem i ze spuszczoną głową ruszyła do stolika.
-Heeej! Kupiłam Ci loda!- Rzeczywiście. Na tacce tuż obok stały dwa różki z pyszną polewą karmelową.
-O! Dziękuję, ale może później...- Magda usiadła, założyła nogę na nogę i rozpięła swoją skórzaną kurteczkę.
-No co ty! Jedz, bo się roztopi! A tak w ogóle... ładna chustka.
-Dziękuję. Ale wolałabym od razu przejść do tematu.
Na twarzy Natalii można było dostrzec skupienie. Kąciki jej ust zadrgały, palcem podrapała się po skroni.
-A o co chodzi?
-O dziewczyny.
-Masz na myśli...
-Tak, mam je na myśli.- Przerwała Magda.
-W czym problem?
-Problem jest w tym, że chyba jednak zagrałaś nie fair. Naskarżyłaś na nie.
-Tak, na skarżyłam.- Brew dziewczyny powędrowała w górę, a jej zazwyczaj spokojne, niebieskie oczy zaświeciły niebezpiecznie.- Ale czy zrobiłam źle? Bo mnie się nie wydaje.
-Tak, zrobiłaś źle, bo teraz ja będę miała kłopoty. Dziś była u mnie policja!
Stoliczek zadrgał.
-Jak to policja?- Natalia zagryzła wargę.
-Tak, policja. Pytali się o Monikę... i ... i całą resztę.
Kiedy Magda oczekiwała na sensowną odpowiedź koleżank, ta pokazała w uśmiechu rządek bielutkich zębów. Zaśmiała się.
Zdecydowanie było widać brak zainteresowania złością Magdy ze strony Natalii.
-Czemu się śmiejesz? Tak, tobie jest łatwo! Ale czy nie pomyślałaś, że ja mogę mieć przez to kłopoty!
-Madziu, nie bądź śmieszna...
-Nie, nie jestem śmieszna.
-To o co ci chodzi?
-Pamiętasz jak mówiłaś mi o tych dziewczynach... problemach z policją...
-No, tak. Kiedy to było jeden, dwa, może trzy dni temu?
-Oj, nie w tym rzecz! Pamiętasz jeszcze jak mówiłaś, że twoja mama je widziała?
-Tak, opowiadała mi o tym bardzo dokładnie.
-Tą trzecią dziewczyną...
-Tak, była też taka.
-Tą trzecią dziewczyną byłam ja.
Błękitne oczy Natalii gwałtownie się powiększyły, a jej krzesełko delikatnie oddaliło się od stolika. Magda złapała ją za rękaw kremowego sweterka. Dziewczyna zagryzła plastikową łyżeczkę do loda, po czym wyjęła ją z ust i uderzyła nią o blat.
-Tak! To byłam ja! Wyciągnęły mnie do tego centrum handlowego. Oglądałyśmy sobie ciuszki i nagle chciały wyjść. Ruszyłyśmy do drzwi. Nagle usłyszałam alarm. Na początku myślałam, że to pomyłka, ale później musiałam już biec. Zatrzymałyśmy się w toalecie, a później wyszłyśmy. No, no i potem dostałam taką chusteczkę. Ja wiem, one ją pewnie ukradły, ale co miałam robić? Co miałam robić do cholery?!- To wszystko wypadło z dziewczyny jak wielka bomba. Mówiła bez skłądu i ładu, ale nie chciała by koleżanka postrzegała ją jako przestępczynię.
-Ok, ok.- Natalia pociągnęła delikatnie za pasemko swoich włosów.- Ale jak ja mam tobie pomóc?
-To ty się mnie o to pytasz?
-Tak, to nie ja wplątałam się w jakąś... phi!... aferę bez siedmiu boleści!
-Jesteś bezczelna!- Magda zerwała się z krzesła, wzięła kurtkę pod pachę i ruszyła ku schodom.
-Heeej! Kupiłam Ci loda!- Rzeczywiście. Na tacce tuż obok stały dwa różki z pyszną polewą karmelową.
-O! Dziękuję, ale może później...- Magda usiadła, założyła nogę na nogę i rozpięła swoją skórzaną kurteczkę.
-No co ty! Jedz, bo się roztopi! A tak w ogóle... ładna chustka.
-Dziękuję. Ale wolałabym od razu przejść do tematu.
Na twarzy Natalii można było dostrzec skupienie. Kąciki jej ust zadrgały, palcem podrapała się po skroni.
-A o co chodzi?
-O dziewczyny.
-Masz na myśli...
-Tak, mam je na myśli.- Przerwała Magda.
-W czym problem?
-Problem jest w tym, że chyba jednak zagrałaś nie fair. Naskarżyłaś na nie.
-Tak, na skarżyłam.- Brew dziewczyny powędrowała w górę, a jej zazwyczaj spokojne, niebieskie oczy zaświeciły niebezpiecznie.- Ale czy zrobiłam źle? Bo mnie się nie wydaje.
-Tak, zrobiłaś źle, bo teraz ja będę miała kłopoty. Dziś była u mnie policja!
Stoliczek zadrgał.
-Jak to policja?- Natalia zagryzła wargę.
-Tak, policja. Pytali się o Monikę... i ... i całą resztę.
Kiedy Magda oczekiwała na sensowną odpowiedź koleżank, ta pokazała w uśmiechu rządek bielutkich zębów. Zaśmiała się.
Zdecydowanie było widać brak zainteresowania złością Magdy ze strony Natalii.
-Czemu się śmiejesz? Tak, tobie jest łatwo! Ale czy nie pomyślałaś, że ja mogę mieć przez to kłopoty!
-Madziu, nie bądź śmieszna...
-Nie, nie jestem śmieszna.
-To o co ci chodzi?
-Pamiętasz jak mówiłaś mi o tych dziewczynach... problemach z policją...
-No, tak. Kiedy to było jeden, dwa, może trzy dni temu?
-Oj, nie w tym rzecz! Pamiętasz jeszcze jak mówiłaś, że twoja mama je widziała?
-Tak, opowiadała mi o tym bardzo dokładnie.
-Tą trzecią dziewczyną...
-Tak, była też taka.
-Tą trzecią dziewczyną byłam ja.
Błękitne oczy Natalii gwałtownie się powiększyły, a jej krzesełko delikatnie oddaliło się od stolika. Magda złapała ją za rękaw kremowego sweterka. Dziewczyna zagryzła plastikową łyżeczkę do loda, po czym wyjęła ją z ust i uderzyła nią o blat.
-Tak! To byłam ja! Wyciągnęły mnie do tego centrum handlowego. Oglądałyśmy sobie ciuszki i nagle chciały wyjść. Ruszyłyśmy do drzwi. Nagle usłyszałam alarm. Na początku myślałam, że to pomyłka, ale później musiałam już biec. Zatrzymałyśmy się w toalecie, a później wyszłyśmy. No, no i potem dostałam taką chusteczkę. Ja wiem, one ją pewnie ukradły, ale co miałam robić? Co miałam robić do cholery?!- To wszystko wypadło z dziewczyny jak wielka bomba. Mówiła bez skłądu i ładu, ale nie chciała by koleżanka postrzegała ją jako przestępczynię.
-Ok, ok.- Natalia pociągnęła delikatnie za pasemko swoich włosów.- Ale jak ja mam tobie pomóc?
-To ty się mnie o to pytasz?
-Tak, to nie ja wplątałam się w jakąś... phi!... aferę bez siedmiu boleści!
-Jesteś bezczelna!- Magda zerwała się z krzesła, wzięła kurtkę pod pachę i ruszyła ku schodom.
Kiedy po męczącej drodze doszła do domu, dotarła do niej cała beznadzieja sytuacji. Podsumowując- miała problemy z policją, a koleżanki... cóż... mają to zwyczajnie w nosie. Mogła się spotkać z "trójeczką", ale po co? Pewnie Monika powiedziałaby "Spoko, wyluzuj" i koniec? A jak ona ma się wyluzować? W co się wplątała?
Nagle otworzyły się drzwi, a w nich ukazała się mama. Miała w ręce kubek z herbatą oraz talerz pełen pysznych cisteczek- ulubionych Magdy.
-Pomyślałam, że masz ochotę...- Odparła widząc zdziwienie w oczach córki.
-Hm... dziękuję.- Powiedziała wkładając do ust kęs słodyczy.- Ale o co chodzi?
-O nic.
-Mamo, wiem, że chcesz się mnie dopytać o tego policjanta i chustkę. Ja o tym zwyczajnie wiem. To widać po tobie.
-Może i tak. No to powiesz mi, gdzie jest ta chustka?- Kobieta utkwiła wzrok w Magdzie i potarła zadbaną dłonią o czoło. Jej czerwony lakier na paznokciach zabłysł jakoś tak... niebezpiecznie.
-Powiem ostatni raz... Ehh... Nie mam tej chustki! Nie mam! Nie wiem, co się z nią stało. Możesz przeszukać pokój.- Dziewczyna wstała z łóżka i podeszła do parapetu.- W sumie powinnam być zła, bo mi nie wierzysz.
-Dobrze, już dobrze, ale będę miała cię na oku, a z tym policjantem... sama nie wiem.- Puknęła palcem w blat biurka.
-No, ja też raczej nie wiem...- Zmrużyła oczy i westchnęła demonstracyjnie.
Drzwi się zamknęły, a ona znów pozostała sama. "Odpaliła" komputer i weszła na Stardoll. Przesiadywanie na tym portalu zawsze ją uspokajało. Na chacie było dostępnych kilka osób, z którymi nie miała okazji rozmawiać. W pewnej chwili wyskoczyło okienko. Pisała jakaś Dominika: "Hej! Co u Ciebie".
Magda rozprostowała palce i odpisała. "Źle. Świat mi się wali". Czekała na odpowiedź koleżanki.
Nagle otworzyły się drzwi, a w nich ukazała się mama. Miała w ręce kubek z herbatą oraz talerz pełen pysznych cisteczek- ulubionych Magdy.
-Pomyślałam, że masz ochotę...- Odparła widząc zdziwienie w oczach córki.
-Hm... dziękuję.- Powiedziała wkładając do ust kęs słodyczy.- Ale o co chodzi?
-O nic.
-Mamo, wiem, że chcesz się mnie dopytać o tego policjanta i chustkę. Ja o tym zwyczajnie wiem. To widać po tobie.
-Może i tak. No to powiesz mi, gdzie jest ta chustka?- Kobieta utkwiła wzrok w Magdzie i potarła zadbaną dłonią o czoło. Jej czerwony lakier na paznokciach zabłysł jakoś tak... niebezpiecznie.
-Powiem ostatni raz... Ehh... Nie mam tej chustki! Nie mam! Nie wiem, co się z nią stało. Możesz przeszukać pokój.- Dziewczyna wstała z łóżka i podeszła do parapetu.- W sumie powinnam być zła, bo mi nie wierzysz.
-Dobrze, już dobrze, ale będę miała cię na oku, a z tym policjantem... sama nie wiem.- Puknęła palcem w blat biurka.
-No, ja też raczej nie wiem...- Zmrużyła oczy i westchnęła demonstracyjnie.
Drzwi się zamknęły, a ona znów pozostała sama. "Odpaliła" komputer i weszła na Stardoll. Przesiadywanie na tym portalu zawsze ją uspokajało. Na chacie było dostępnych kilka osób, z którymi nie miała okazji rozmawiać. W pewnej chwili wyskoczyło okienko. Pisała jakaś Dominika: "Hej! Co u Ciebie".
Magda rozprostowała palce i odpisała. "Źle. Świat mi się wali". Czekała na odpowiedź koleżanki.
Na ekranie wyskoczyło okienko z napisem: "Z pewnościę nie jest tak źle jak u mnie".
Magda potarła palcami nadgarstek i spojrzała na monitor swojego nowego komputera od Apple. Widać, że internetowa koleżanka chciała się pozwierzać. Czemu by nie? Przecież sama tego potrzebuje. Z wielkim zapałem zastukała w klawiaturę. Każdy klawisz skakał jak oszalały. "Co się stało? Mogę posłuchać...". Utkwiła wzrok w napisanym przed chwilą przez siebie zdaniu. Czy nie była zbyt... natrętna. Przecież ta dziewczyna... ona jej nie zna! Ale dalsze rozmyślenia przerwało nadejście kolejnej wiadomości. "Moja klasa mnie nienawidzi. Tak, użeram się z nimi od 3 lat. Nic nie pomaga. Na każdym kroku tylko wyzwiska, obelgi... Czasem nawet wymyślne zarzuty. Mam już tego dosyć!". Magda przekrzywiła głowę na bok. Luźno rozpuszczone włosy zasłoniły jej ekran. Nigdy nie miała zwyczaju komuś "dobrze" radzić. Co z robić, by nie urazić? Co z robić by nie przesadzić?
"Trudna sprawa. Wiesz... musze już iść. Pa, pa.". Nick Dominiki zniknął z pola "chat".
"Super. Świetna wymówka. Kurcze, pewnie się na mnie obrazi. Tylko za co? Przecież samo jej naszło na zwierzenia". Zmarszczyła czoło i wyłączyła komputer. Na zegarze wybiła dwudziesta. Dziewczyna postanowiła zjeść jeszcze maleńką kolację, bo przecież przed snem się nie je, i poszła spać. Długo wierciła się z boku, ale w końcu powieki same jej się zamknęły, a ciało przestąpił spokój.
"Drrr! Drrr!". Magda walnęła ręką w stojący na półeczce obok budzik. Szkoła... Wyciągnęła z szafy jej ulubioną tunikę, legginsy, popsikała się nowymi perfumami, złapała w dłoń kawałek chleba z serem, popiła łykiem kawy zbożowej i wyszła.
Droga taka jak inne. Autobus- szkoła- szatnia- klasa. Nic nowego. Tym razem w gimnazjum znalazła się wyjątkowo wcześnie.
Magda potarła palcami nadgarstek i spojrzała na monitor swojego nowego komputera od Apple. Widać, że internetowa koleżanka chciała się pozwierzać. Czemu by nie? Przecież sama tego potrzebuje. Z wielkim zapałem zastukała w klawiaturę. Każdy klawisz skakał jak oszalały. "Co się stało? Mogę posłuchać...". Utkwiła wzrok w napisanym przed chwilą przez siebie zdaniu. Czy nie była zbyt... natrętna. Przecież ta dziewczyna... ona jej nie zna! Ale dalsze rozmyślenia przerwało nadejście kolejnej wiadomości. "Moja klasa mnie nienawidzi. Tak, użeram się z nimi od 3 lat. Nic nie pomaga. Na każdym kroku tylko wyzwiska, obelgi... Czasem nawet wymyślne zarzuty. Mam już tego dosyć!". Magda przekrzywiła głowę na bok. Luźno rozpuszczone włosy zasłoniły jej ekran. Nigdy nie miała zwyczaju komuś "dobrze" radzić. Co z robić, by nie urazić? Co z robić by nie przesadzić?
"Trudna sprawa. Wiesz... musze już iść. Pa, pa.". Nick Dominiki zniknął z pola "chat".
"Super. Świetna wymówka. Kurcze, pewnie się na mnie obrazi. Tylko za co? Przecież samo jej naszło na zwierzenia". Zmarszczyła czoło i wyłączyła komputer. Na zegarze wybiła dwudziesta. Dziewczyna postanowiła zjeść jeszcze maleńką kolację, bo przecież przed snem się nie je, i poszła spać. Długo wierciła się z boku, ale w końcu powieki same jej się zamknęły, a ciało przestąpił spokój.
"Drrr! Drrr!". Magda walnęła ręką w stojący na półeczce obok budzik. Szkoła... Wyciągnęła z szafy jej ulubioną tunikę, legginsy, popsikała się nowymi perfumami, złapała w dłoń kawałek chleba z serem, popiła łykiem kawy zbożowej i wyszła.
Droga taka jak inne. Autobus- szkoła- szatnia- klasa. Nic nowego. Tym razem w gimnazjum znalazła się wyjątkowo wcześnie.
Rozdz.6
Magda pokręciła się jeszcze chwilę po pokoju, odrzuciła do tyłu swoje brązowe włosy, ściągnęła ramiona i z drżącym oddechem wyszła.
Kiedy znalazła się w pokoju, wszystkie oczy zwróciły się ku niej. Niestety dziewczyna już tego nie widziała. Wlepiała wzrok w szarawą "biel" nowego dywanu.
-I co?- Spytała bez ukrywania zainteresowania mama.- Przyniosłaś ją?
Uniosła leciutko do góry swoją idealną brew. Zawsze tak się zachowywała, gdy czuła lekką irytację.
Magda powoli odgarnęła grzywkę i zaczęła:
-Ona tam jest... jest, ale nie mogę jej znaleźć...
Policjant zdjął z nosa swoje kwadratowe okulary. Potarł szkła rąbkiem koszuli i prawie krzyknął:
-Jak to nie ma? Ta chustka mogła posłużyć jako ważny, może najważniejszy dowód rzeczowy!- Po chwili jednak się opanował i odrzekł miękkim głosem- To niemożliwe. Schowałaś ją.
Na te słowa dziewczyna wzdrygnęła się i usiadła na krześle obok mamy, przełknęła ślinę. Co jak co, ale uczciwość to jedna z jej cnot. Nikt nie mógł jej zarzucić zakłamania.
-Nie schowałam jej.- Spojrzała odważnie w oczy mężczyzny.
-Madziu....Przynieś tę chusteczkę.
-Ale ja jej nie ma! Nie mam jej!- Była już rozwścieczona.
-Wie pani...- Policjant zwrócił się do matki Magdy.- To nie ma sensu. Jakby zguba się znalazła... po prostu proszę dać nam znać.
Zdjął czapkę na znak pożegnania i bez słowa wyszedł.
W pokoju zapadła cisza.
-Idę zrobić obiad.- przerwała pani Różycka.
Dziewczyna została sama. Wpatrzyła się w swoje różowe skarpetki. "Dlaczego zawsze ona?"- podstawowe pytanie tygodnia. "Ale trzeba się wziąć w garść, prawda?" Wstała, przeszła po złocistej podłodze i skierowała wzrok na komodę stojącą tuż przy jej perfekcyjnie zaścielonym łóżku. Do ręki wzięła telefon i wybrała numer.
Kiedy znalazła się w pokoju, wszystkie oczy zwróciły się ku niej. Niestety dziewczyna już tego nie widziała. Wlepiała wzrok w szarawą "biel" nowego dywanu.
-I co?- Spytała bez ukrywania zainteresowania mama.- Przyniosłaś ją?
Uniosła leciutko do góry swoją idealną brew. Zawsze tak się zachowywała, gdy czuła lekką irytację.
Magda powoli odgarnęła grzywkę i zaczęła:
-Ona tam jest... jest, ale nie mogę jej znaleźć...
Policjant zdjął z nosa swoje kwadratowe okulary. Potarł szkła rąbkiem koszuli i prawie krzyknął:
-Jak to nie ma? Ta chustka mogła posłużyć jako ważny, może najważniejszy dowód rzeczowy!- Po chwili jednak się opanował i odrzekł miękkim głosem- To niemożliwe. Schowałaś ją.
Na te słowa dziewczyna wzdrygnęła się i usiadła na krześle obok mamy, przełknęła ślinę. Co jak co, ale uczciwość to jedna z jej cnot. Nikt nie mógł jej zarzucić zakłamania.
-Nie schowałam jej.- Spojrzała odważnie w oczy mężczyzny.
-Madziu....Przynieś tę chusteczkę.
-Ale ja jej nie ma! Nie mam jej!- Była już rozwścieczona.
-Wie pani...- Policjant zwrócił się do matki Magdy.- To nie ma sensu. Jakby zguba się znalazła... po prostu proszę dać nam znać.
Zdjął czapkę na znak pożegnania i bez słowa wyszedł.
W pokoju zapadła cisza.
-Idę zrobić obiad.- przerwała pani Różycka.
Dziewczyna została sama. Wpatrzyła się w swoje różowe skarpetki. "Dlaczego zawsze ona?"- podstawowe pytanie tygodnia. "Ale trzeba się wziąć w garść, prawda?" Wstała, przeszła po złocistej podłodze i skierowała wzrok na komodę stojącą tuż przy jej perfekcyjnie zaścielonym łóżku. Do ręki wzięła telefon i wybrała numer.
-Halo?- W słuchawce odezwał się delikatny, ale pewny głos młodej dziewczyny.
-Cześć, Natalia. Wiesz... miałabyś może chwilkę?- Magda zmusiła się na pogodny ton.
-Pewnie!- Zgodziła się bez ogródek.
-To może przyjdziesz do mnie...
-Chętnie, ale gdzie mieszkasz?
-Ojej! Na śmierć zapomniałam. No tak, nikomu nie podałam adresu. Może umówmy się w Złotych Tarasach...
-Ok. Przy McDonaldzie?
-Może być.
-No, to pa!
-Pa...
Dziewczyna usiadła na łóżku, głowę schowała w dłoniach. Po czym nagle zerwała się na równe nogi, wzięła torebkę w garść i wyszła.
-Gdzie się wybierasz?- Krzyknęła z kuchni mama.
-Do koleżanki...- Odpowiedziała z niezbyt wielką chęcią.
-Jakiej?- Kobieta była nieugięta.
-Natalia. Miła, dobrze się uczy. Opowiem później...
-To idź, idź. Wróć o szóstej.
-Jasne.- Odpowiedź dobiegła już z klatki schodowej.
Magda biegła najszybciej jak potrafiła. Czasem zeskakiwała z jednego stopnia, raz się potknęła. Chciała jak najszybciej znaleźć się przy koleżance i przede wszystkim z nią pogadać. Nagle otworzyły się jakieś drzwi.
-Co tak stukasz tymi butami?- Dziewczyna ten głos bardzo dobrze znała. To pani Malinowska. Typowa sąsiadka.
-Bardzo się śpieszę. Przepraszam.- Uznała, że nie warto kłócić się ze staruszką bez własnego życia. Pożegnało ją tylko irytując "jak zwykle zabiegani..." i była wolna.
Wrześniowe powietrze przeszło pod jej bluzkę. Brrr! Na szczęście przynajmniej autobus przyjechał od razu. Tłoku nie było.Luz. Gdzie-nie-gdzie jakaś babcia, gdzie indziej studentka. Dzięki temu już miała usiąść na foteliku tuż przy oknie, gdy zatrzymało ją charakterystyczne zdanie: Bileciki do kontroli. Oblał ją zimny pot.
-Cześć, Natalia. Wiesz... miałabyś może chwilkę?- Magda zmusiła się na pogodny ton.
-Pewnie!- Zgodziła się bez ogródek.
-To może przyjdziesz do mnie...
-Chętnie, ale gdzie mieszkasz?
-Ojej! Na śmierć zapomniałam. No tak, nikomu nie podałam adresu. Może umówmy się w Złotych Tarasach...
-Ok. Przy McDonaldzie?
-Może być.
-No, to pa!
-Pa...
Dziewczyna usiadła na łóżku, głowę schowała w dłoniach. Po czym nagle zerwała się na równe nogi, wzięła torebkę w garść i wyszła.
-Gdzie się wybierasz?- Krzyknęła z kuchni mama.
-Do koleżanki...- Odpowiedziała z niezbyt wielką chęcią.
-Jakiej?- Kobieta była nieugięta.
-Natalia. Miła, dobrze się uczy. Opowiem później...
-To idź, idź. Wróć o szóstej.
-Jasne.- Odpowiedź dobiegła już z klatki schodowej.
Magda biegła najszybciej jak potrafiła. Czasem zeskakiwała z jednego stopnia, raz się potknęła. Chciała jak najszybciej znaleźć się przy koleżance i przede wszystkim z nią pogadać. Nagle otworzyły się jakieś drzwi.
-Co tak stukasz tymi butami?- Dziewczyna ten głos bardzo dobrze znała. To pani Malinowska. Typowa sąsiadka.
-Bardzo się śpieszę. Przepraszam.- Uznała, że nie warto kłócić się ze staruszką bez własnego życia. Pożegnało ją tylko irytując "jak zwykle zabiegani..." i była wolna.
Wrześniowe powietrze przeszło pod jej bluzkę. Brrr! Na szczęście przynajmniej autobus przyjechał od razu. Tłoku nie było.Luz. Gdzie-nie-gdzie jakaś babcia, gdzie indziej studentka. Dzięki temu już miała usiąść na foteliku tuż przy oknie, gdy zatrzymało ją charakterystyczne zdanie: Bileciki do kontroli. Oblał ją zimny pot.
Magda w panice zaczęła grzebać w kieszeniach, by i tak później dojść do wniosku, że wszystko na daremno.
-Masz bilet?- Mężczyzna przestąpił z nogi na nogę.
Magda po raz pierwszy w życiu była w takiej sytuacji. Nie miała pojęcia, co robić. Nerwowo zagryzła wargę, pomilczała jeszcze chwilę i odpowiedziała:
-Nie, nie mam go.- Spóściła głowę i wlepiła swoje niebieskie oczy w zabrudzoną błotem podłogę pojazdu.
-W takim razie zapraszam...- Kontroler zmarszczył czoło i wskazał ręką na drzwi.
Drzwi autobusu się otworzyły, a dziewczyna poczuła się upokorzona. Upokorzona jak nigdy. Upokorzona jak jakiś skazaniec. Upokorzona jak bandyta, złodziejka.
Kiedy już miała do reszty się poddać, poczuła w dłoni coś ostrego. "Przecież nic wcześniej nie trzymałam!". Rozłożyła palce i... ujrzała bilet! Otworzyła szeroko oczy, przetarła je ręką i z szerokim uśmiechem na twarzy krzyknęła:
-Znalazłam!
Mężczyzna wyglądał na zszokowanego. Rzucił tylko "następnym razem uważaj" i wyszedł. Magda odetchnęła pełną piersią. Kto to zrobił? Kto był tak kochany, by obcej osobie wetknąć swój własny bilet? By zaoszczędzić jej wstydu? Uniosła oczy do góry i poczuła, że ktoś się jej przygląda. Rozejrzała się w jedną stronę i zauważyła staruszkę uśmiechającą się do niej zmarszczonymi ustami. Już wiedziała kto był jej wybawcą, bohaterem. Łza zakręciła się jej w oku, a kiedy szukała odpowiednich słów na podziękowanie, starszej pani już nie było. Dziewczyna wychyliła się za okno i zauważyła tę kobietę. Szła ze spuszczoną głową, ale szczęśliwą starą twarzą. Magda tak się zamyśliła, że o mało nie wysiadła na swoim, następnym przystanku. Głównym tematem jej rozmyślań nie była już policja, tylko ta miło-niemiła przygoda w autobusie. Obiecała sobie, że odnajdzie tę serdeczną babcię i jej podziękuje, ale teraz czas na inne sprawy. I z takim postanowieniem w głowie, przestąpiła przez próg centrum handlowego.
-Masz bilet?- Mężczyzna przestąpił z nogi na nogę.
Magda po raz pierwszy w życiu była w takiej sytuacji. Nie miała pojęcia, co robić. Nerwowo zagryzła wargę, pomilczała jeszcze chwilę i odpowiedziała:
-Nie, nie mam go.- Spóściła głowę i wlepiła swoje niebieskie oczy w zabrudzoną błotem podłogę pojazdu.
-W takim razie zapraszam...- Kontroler zmarszczył czoło i wskazał ręką na drzwi.
Drzwi autobusu się otworzyły, a dziewczyna poczuła się upokorzona. Upokorzona jak nigdy. Upokorzona jak jakiś skazaniec. Upokorzona jak bandyta, złodziejka.
Kiedy już miała do reszty się poddać, poczuła w dłoni coś ostrego. "Przecież nic wcześniej nie trzymałam!". Rozłożyła palce i... ujrzała bilet! Otworzyła szeroko oczy, przetarła je ręką i z szerokim uśmiechem na twarzy krzyknęła:
-Znalazłam!
Mężczyzna wyglądał na zszokowanego. Rzucił tylko "następnym razem uważaj" i wyszedł. Magda odetchnęła pełną piersią. Kto to zrobił? Kto był tak kochany, by obcej osobie wetknąć swój własny bilet? By zaoszczędzić jej wstydu? Uniosła oczy do góry i poczuła, że ktoś się jej przygląda. Rozejrzała się w jedną stronę i zauważyła staruszkę uśmiechającą się do niej zmarszczonymi ustami. Już wiedziała kto był jej wybawcą, bohaterem. Łza zakręciła się jej w oku, a kiedy szukała odpowiednich słów na podziękowanie, starszej pani już nie było. Dziewczyna wychyliła się za okno i zauważyła tę kobietę. Szła ze spuszczoną głową, ale szczęśliwą starą twarzą. Magda tak się zamyśliła, że o mało nie wysiadła na swoim, następnym przystanku. Głównym tematem jej rozmyślań nie była już policja, tylko ta miło-niemiła przygoda w autobusie. Obiecała sobie, że odnajdzie tę serdeczną babcię i jej podziękuje, ale teraz czas na inne sprawy. I z takim postanowieniem w głowie, przestąpiła przez próg centrum handlowego.
Różowe Soczewki, rozdz.5
Dziewczyny spojrzały tylko przelotnie na Magdę i usiadły. Pani powtórzyła w skrócie informacje dotyczące wyjazdu. Widać, że w przeciwieństwie do całej klasy, nie spodobał im się bardzo ten pomysł. "Znowu wyjazd! Już nie mam czasu siedzieć w domu..."- marudziła jedna przez drugą. Można nawet uznać, że swoimi humorami obrzydziły całą sytuację. Jednak uwaga od nauczycielki uspokoiła je nieco. Cała lekcja to ta sama tematyka, która nie podobała się Magdzie. Z resztą historia, biologia, muzyka, religia, matematyka i angielski to zwykła nuda. To, co zwykle. Niby chce się tego końca "szkolnego dnia", a z drugiej strony- co będzie potem? Czy dziewczyny znowu wyciągną na "zakupy"? Przecież nie chce się już z nimi iść. Nie chce. Ale co im się odpowie? Pytania przelewały sie w głowie. Nic nie miało sensu. Czy to depresja? Czy po dwóch dniach w nowej szkole można mieć wszystkiego dosyć? Można. Kiedy Magda w takim wielkim zamyśleniu siedziała na ławce, nie zauważyła nawet zbliżającej się ku niej osoby.
-Cześć.- Dziewczyna gwałtownie się odwróciła. W pierwszej chwili myślała, że to albo Agnieszka, albo Monika, albo Agata, albo nawet Ala i Małgosia. W skrócie ujmując- oczekiwała najgorszego. Miła niespodzianka? Takowe istnieją. Przed Magdą stanęła ta jasnowłosa piękność, z którą rozmawiała wczoraj przed wf'em.
-O. Cześć.
-Przestraszyłam cię pewnie?
-Nie, nie. Po prostu myślałam, że to .. że to kto inny.
-Miałaś na myśli tę "zakupową paczkę", tak?
-No, jeżeli chodzi o Agę, drugą Agę i Monikę, to odpowiem twierdząco.- Magda nie zbyt wiedziała o co chodzi. Blondynka, jak się potem okazało- Natalia, usiadła na skraju ławeczki tuż obok.
-No, tak. Szkoda, że się z nimi zadajesz. Możesz mieć kłopoty. Możesz mieć kłopoty.- Odprała z westchnieniem i utkwiła swoje wielkie niebieskie oczy w koleżance.
-Co konkretnie masz na myśli?
-Cześć.- Dziewczyna gwałtownie się odwróciła. W pierwszej chwili myślała, że to albo Agnieszka, albo Monika, albo Agata, albo nawet Ala i Małgosia. W skrócie ujmując- oczekiwała najgorszego. Miła niespodzianka? Takowe istnieją. Przed Magdą stanęła ta jasnowłosa piękność, z którą rozmawiała wczoraj przed wf'em.
-O. Cześć.
-Przestraszyłam cię pewnie?
-Nie, nie. Po prostu myślałam, że to .. że to kto inny.
-Miałaś na myśli tę "zakupową paczkę", tak?
-No, jeżeli chodzi o Agę, drugą Agę i Monikę, to odpowiem twierdząco.- Magda nie zbyt wiedziała o co chodzi. Blondynka, jak się potem okazało- Natalia, usiadła na skraju ławeczki tuż obok.
-No, tak. Szkoda, że się z nimi zadajesz. Możesz mieć kłopoty. Możesz mieć kłopoty.- Odprała z westchnieniem i utkwiła swoje wielkie niebieskie oczy w koleżance.
-Co konkretnie masz na myśli?
-Jak to? Nie wiesz?!- Natalia wydawała się być bardzo zdziwiona. Skoczyła z ławki i po chwili stała przed niepewną Magdą.
-No, jakoś nie...
-Powiem ci, ale skoro one same ci nie powiedziały, to nie wydaj mnie. Ok?
-Jasne!
-Dobra... To słuchaj...- Dziewczyna znów usiadła obok i poczęła mówić szeptem.- One podobno miały jakieś kłopoty z policją...
Magdzie zrobiło się gorąco.
-To znaczy ja nie wiem tak konkretnie, ale...- Kończyła.- Wydaje mi się, że kradną....
-Ale skąd masz takie informacje?- Dziewczyna starała się trzeźwo myśleć.
-Moja mama wczoraj widziała jak uciekały... Była z nimi jeszcze jakaś laska, której nie znała....
I znowu to gorąco. Magda poprawiła na sobie bluzkę i spojrzała na zegarek.
-Wiesz co? Ja muszę już iść..
-Ok. Aha! Jeszcze jedno. Zastanawiam się, czy może powiedzieć o tym wychowawczyni. Robić to?
-Nie. Nie rób tego.- Rzuciła na koniec i odeszła. Rzeczywiście. Może mieć kłopoty. Swoją drogą, to ciekawe, czemu ta Natalia tak chce skarżyć na innych... Plotkara. Kolejna niepewna koleżaneczka. Tak jak jeszcze niedawno Magda była smutne, obecnie władała nią złość. O co chodzi? Czy każdy chce jej namącić w głowie?
"Ding dong". W progu drzwi stanęła mama.
-Wchodź, szybko.
Dziewczyna prędko zdjęłą kurtkę, buty, rzuciła torbę na podłogę i ruszyła do pokoju. Stanęła w progu i oniemiała.
-No, jakoś nie...
-Powiem ci, ale skoro one same ci nie powiedziały, to nie wydaj mnie. Ok?
-Jasne!
-Dobra... To słuchaj...- Dziewczyna znów usiadła obok i poczęła mówić szeptem.- One podobno miały jakieś kłopoty z policją...
Magdzie zrobiło się gorąco.
-To znaczy ja nie wiem tak konkretnie, ale...- Kończyła.- Wydaje mi się, że kradną....
-Ale skąd masz takie informacje?- Dziewczyna starała się trzeźwo myśleć.
-Moja mama wczoraj widziała jak uciekały... Była z nimi jeszcze jakaś laska, której nie znała....
I znowu to gorąco. Magda poprawiła na sobie bluzkę i spojrzała na zegarek.
-Wiesz co? Ja muszę już iść..
-Ok. Aha! Jeszcze jedno. Zastanawiam się, czy może powiedzieć o tym wychowawczyni. Robić to?
-Nie. Nie rób tego.- Rzuciła na koniec i odeszła. Rzeczywiście. Może mieć kłopoty. Swoją drogą, to ciekawe, czemu ta Natalia tak chce skarżyć na innych... Plotkara. Kolejna niepewna koleżaneczka. Tak jak jeszcze niedawno Magda była smutne, obecnie władała nią złość. O co chodzi? Czy każdy chce jej namącić w głowie?
"Ding dong". W progu drzwi stanęła mama.
-Wchodź, szybko.
Dziewczyna prędko zdjęłą kurtkę, buty, rzuciła torbę na podłogę i ruszyła do pokoju. Stanęła w progu i oniemiała.
-Dzień dobry. Tu podkomendant rejonowego posterunku Policji.
-Dzień dobry.- Dziewczyna była cała zdruzgotana. Także jej mama miała jakąś taką przezroczystą twarz.
Po chwili wszyscy siedzieli już w fotelach. Magda nie mogła poradzić sobie z bolącym brzuchem i walącym jak młot sercem.
-Widzę, że jesteś bardzo zdenerwowana. No, przyznaj się, co zmajstrowałaś?- Mężczyzna wydawał się być wesoły. To zdziwiło wszystkich obecnych.
-Jaa... nie chciałam zrobić nic złego...
-Tylko się z tobą droczę, koleżanko.- Zaśmiał się policjant.
Spadł jej kamień z serca. Nie chodziło o nią, ufff... Ale chyba nie powinna myśleć tak egoistycznie... Przecież może wydarzył się jakiś wypadek czy coś jeszcze gorszego, lecz po co ona by tam miała się spowiadać? Tak, na pewno chodzi o "paczkę". Na pewno.
-Zacznę od tego, że nie jesteś jedyną. Odwiedziłem już kilka domów twoich kolegów z klasy. Na początku obiecaj mi- o tym, o czym ci zaraz powiem nie mogą się dowiedzieć osoby, których sprawa bezpośrednio dotyczy. Zrozumiałaś?
-Tak. Zrozumiałam obiecuję. Ale o co chodzi?- Magda była już wystarczająco zdenerowała i nie miała ochoty wysłuchiwać tych wstępów, zakończeń itd. Interesowała ją jedynie TA sprawa.
-Dobrze. Z pewnością kojarzysz, ponoć nawet już się blisko "zakumplowałaś" z ... Agnieszką, Agatą i... jak jej było... Moniką. Tak, Moniką. Czy coś o nich wiesz?
-No, owszem. Chodzimy ze sobą do klasy. Są...
-Jakie są?
-Są sympatyczne. Jestem nowa w tej szkole i aby rozmawiać jakoś konkretnie na temat uczniów do niej uczęszczających, jest troszkę za wcześnie.
-Kochana, wiem, wiem. Ale przecież.... no wiesz.... zachowywały się jakoś dziwnie? Rozmawiałaś z nimi?
-Hmm... raczej nie...- Dziewczyna myślała, że zaraz wybuchnie. Nerwy kłębiły się w każdym zakątku jej ciała. Dlaczego ta Natalia musiała to zrobić? Cholerna zołza...
-Dzień dobry.- Dziewczyna była cała zdruzgotana. Także jej mama miała jakąś taką przezroczystą twarz.
Po chwili wszyscy siedzieli już w fotelach. Magda nie mogła poradzić sobie z bolącym brzuchem i walącym jak młot sercem.
-Widzę, że jesteś bardzo zdenerwowana. No, przyznaj się, co zmajstrowałaś?- Mężczyzna wydawał się być wesoły. To zdziwiło wszystkich obecnych.
-Jaa... nie chciałam zrobić nic złego...
-Tylko się z tobą droczę, koleżanko.- Zaśmiał się policjant.
Spadł jej kamień z serca. Nie chodziło o nią, ufff... Ale chyba nie powinna myśleć tak egoistycznie... Przecież może wydarzył się jakiś wypadek czy coś jeszcze gorszego, lecz po co ona by tam miała się spowiadać? Tak, na pewno chodzi o "paczkę". Na pewno.
-Zacznę od tego, że nie jesteś jedyną. Odwiedziłem już kilka domów twoich kolegów z klasy. Na początku obiecaj mi- o tym, o czym ci zaraz powiem nie mogą się dowiedzieć osoby, których sprawa bezpośrednio dotyczy. Zrozumiałaś?
-Tak. Zrozumiałam obiecuję. Ale o co chodzi?- Magda była już wystarczająco zdenerowała i nie miała ochoty wysłuchiwać tych wstępów, zakończeń itd. Interesowała ją jedynie TA sprawa.
-Dobrze. Z pewnością kojarzysz, ponoć nawet już się blisko "zakumplowałaś" z ... Agnieszką, Agatą i... jak jej było... Moniką. Tak, Moniką. Czy coś o nich wiesz?
-No, owszem. Chodzimy ze sobą do klasy. Są...
-Jakie są?
-Są sympatyczne. Jestem nowa w tej szkole i aby rozmawiać jakoś konkretnie na temat uczniów do niej uczęszczających, jest troszkę za wcześnie.
-Kochana, wiem, wiem. Ale przecież.... no wiesz.... zachowywały się jakoś dziwnie? Rozmawiałaś z nimi?
-Hmm... raczej nie...- Dziewczyna myślała, że zaraz wybuchnie. Nerwy kłębiły się w każdym zakątku jej ciała. Dlaczego ta Natalia musiała to zrobić? Cholerna zołza...
-Czyli?
-To znaczy... chodzimy razem do klasy, więc no... tam czasem gadałyśmy... to znaczy... rozmawiałyśmy.
-A byłaś gdzieś z nimi?- Policjant ponownie zadał pytanie.
Dziewczyna wstrzymała oddech i spojrzała na mamę. Ta tylko ponagliła ją skinieniem głowy.
-Tak.
-A gdzi wychodziłyście?
-Do sklepu.
-Jakiego?
-A... No, zapomniałam nazwy...
-Coś mi kręcisz...
-Nie, nie. To była Promenada. Na bank!
-A co tam robiłyście?
Magda czuła się osaczona. Mówić prawdę i wydać nowe koleżanki, a ocalić siebie, czy historię zataić przynajmniej na jakiś czas?
-No, zakupy.
-Koleżanko, jakie zakupy?- Mężczyzna wcześniej nie wyglądał tak groźnie.
-Ja dokładnie nie wiem, bo ja oglądałam wtedy coś innego... taką chustkę...
-Mówisz o tej chustce, którą dostałaś od tej... Moniki?- Wypaliła mama.
To już koniec.
-Proszę ją przynieść.
Dziewczyna na trzęsących się nogach ruszyła do pokoju. Miała ochotę się w nim zamknąć i w ogóle nie wracać. Ale cóż... Otworzyła szufladę. "Gdzie ona jest? Leżała dokładnie w tym miejscu!". Magda była co do tego pewna. Sprawdziła jeszcze szafę, kolejną szufladę, a nawet zajrzała pod łóżko. Prezent... wyparował. I co robić?
-To znaczy... chodzimy razem do klasy, więc no... tam czasem gadałyśmy... to znaczy... rozmawiałyśmy.
-A byłaś gdzieś z nimi?- Policjant ponownie zadał pytanie.
Dziewczyna wstrzymała oddech i spojrzała na mamę. Ta tylko ponagliła ją skinieniem głowy.
-Tak.
-A gdzi wychodziłyście?
-Do sklepu.
-Jakiego?
-A... No, zapomniałam nazwy...
-Coś mi kręcisz...
-Nie, nie. To była Promenada. Na bank!
-A co tam robiłyście?
Magda czuła się osaczona. Mówić prawdę i wydać nowe koleżanki, a ocalić siebie, czy historię zataić przynajmniej na jakiś czas?
-No, zakupy.
-Koleżanko, jakie zakupy?- Mężczyzna wcześniej nie wyglądał tak groźnie.
-Ja dokładnie nie wiem, bo ja oglądałam wtedy coś innego... taką chustkę...
-Mówisz o tej chustce, którą dostałaś od tej... Moniki?- Wypaliła mama.
To już koniec.
-Proszę ją przynieść.
Dziewczyna na trzęsących się nogach ruszyła do pokoju. Miała ochotę się w nim zamknąć i w ogóle nie wracać. Ale cóż... Otworzyła szufladę. "Gdzie ona jest? Leżała dokładnie w tym miejscu!". Magda była co do tego pewna. Sprawdziła jeszcze szafę, kolejną szufladę, a nawet zajrzała pod łóżko. Prezent... wyparował. I co robić?
piątek, 22 października 2010
Różowe Soczewki, rozdz.4
-I znowu się udało...- Agnieszka wyglądała na wyjątkowo uradowaną.- Ale przyznać się, która nie wyrwała kodu kreskowego?
Magdzie zaczęły drżeć nogi. Wiedziała, co się stało.
-Może pójdziemy już. Co?- Tym razem nawet nie próbowała udawać wyluzowanej.
-Oj, poczekaj.- Aga zaczęła grzebać w swojej workowatej torbie.- Proszę, to dla Ciebie.
Trzymała w rękach chustkę. "Zaraz, zaraz, to ta ze sklepu".
-Nie, nie. Nie mogę tego przyjąć.- odezwała się Magda.
-Trzymaj. Tak na miły początek.
-Dobrze, ale wyjdźmy już stąd.- Wzięła do rąk owy prezent. Dłonie miała mokre. Z każdym krokiem bała się, czy aby ktoś nie czai się za rogiem. Światła zaślepiały ją. W głowie miała ciągle dźwięk alarmu. Reszta dziewczyn wprost przeciwnie. Szły pewnym krokiem, nie oglądając się na nikogo. W końcu wyszły.
-Dziękuję za chustkę. Muszę już iść.- Dziewczyna miała największą ochotę uciec.
-A nie wpadniesz do mnie?- Zatroskała się Monika.
-Nie, sorry. Obiecałam mamie pomoc przy, przy... przy praniu. Może kiedy indziej.
-No, dobra...
Każda poszła w inną stronę.
Magda przez całą drogę nie myślała o niczym innym niż o tej durnej szkole. Zapowiadało się tak niewinnie. A teraz? Podsumowując- naraziła się już dwójce dziewczyn, a inna paczka... lepiej nie mówić. Chyba po raz pierwszy w życiu była w tak wielkiej kropce.
Magdzie zaczęły drżeć nogi. Wiedziała, co się stało.
-Może pójdziemy już. Co?- Tym razem nawet nie próbowała udawać wyluzowanej.
-Oj, poczekaj.- Aga zaczęła grzebać w swojej workowatej torbie.- Proszę, to dla Ciebie.
Trzymała w rękach chustkę. "Zaraz, zaraz, to ta ze sklepu".
-Nie, nie. Nie mogę tego przyjąć.- odezwała się Magda.
-Trzymaj. Tak na miły początek.
-Dobrze, ale wyjdźmy już stąd.- Wzięła do rąk owy prezent. Dłonie miała mokre. Z każdym krokiem bała się, czy aby ktoś nie czai się za rogiem. Światła zaślepiały ją. W głowie miała ciągle dźwięk alarmu. Reszta dziewczyn wprost przeciwnie. Szły pewnym krokiem, nie oglądając się na nikogo. W końcu wyszły.
-Dziękuję za chustkę. Muszę już iść.- Dziewczyna miała największą ochotę uciec.
-A nie wpadniesz do mnie?- Zatroskała się Monika.
-Nie, sorry. Obiecałam mamie pomoc przy, przy... przy praniu. Może kiedy indziej.
-No, dobra...
Każda poszła w inną stronę.
Magda przez całą drogę nie myślała o niczym innym niż o tej durnej szkole. Zapowiadało się tak niewinnie. A teraz? Podsumowując- naraziła się już dwójce dziewczyn, a inna paczka... lepiej nie mówić. Chyba po raz pierwszy w życiu była w tak wielkiej kropce.
-Już jestem! - Magda rzuciła torbę w kąt. Szklany wazon stojący na stoliczku zatrząsł się niebezpiecznie.
-Co tak późno?- Głos mamy dobiegał z kuchno.
-No tak... Korek był...- Palcem zaczęła tworzyć kółka na blacie stołu.
-Dobra. Siadaj, jest spaghetti.- Dziewczyna oblizała się na myśl o jej ulubionym daniu, które skonsumowała jak najszybciej i wbiegła na górę.
"Odpaliła laptopa" i weszła na chat. Jej stara przyjaciółka na szczęście była dostępna.
MissBebe: Czeeeeść! Jak tam w nowej szkole?
Fantasia: Jakoś tam jest....
MissBebe: Nie gadaj. No, jak?
Fantasia: Szczerze? Okrrropnie!
MissBebe: Co się stało?
Fantasia: A... nieważne. Porozmawiajmy o czymś ciekawszym.
MissBebe: Chętnie, ale sorry... Muszę już iść. ;(
Fantasia: Aha.
"Znajomy MissBebe stał się niedostępny"- komunikat pojawił się na ekranie monitora. Magda nie poczuła się z tym dobrze. Chciała się wyżalić starej przyjaciółce. A ile gadały? Może minutę... A może mniej. Cały dzień dawał jej się we znaki. To takie dziwne, że podczas dwunastu godzin może się tyle wydarzyć. Dziewczyna wzięła do rąk piżamę i poszła się myć.
-Co tak późno?- Głos mamy dobiegał z kuchno.
-No tak... Korek był...- Palcem zaczęła tworzyć kółka na blacie stołu.
-Dobra. Siadaj, jest spaghetti.- Dziewczyna oblizała się na myśl o jej ulubionym daniu, które skonsumowała jak najszybciej i wbiegła na górę.
"Odpaliła laptopa" i weszła na chat. Jej stara przyjaciółka na szczęście była dostępna.
MissBebe: Czeeeeść! Jak tam w nowej szkole?
Fantasia: Jakoś tam jest....
MissBebe: Nie gadaj. No, jak?
Fantasia: Szczerze? Okrrropnie!
MissBebe: Co się stało?
Fantasia: A... nieważne. Porozmawiajmy o czymś ciekawszym.
MissBebe: Chętnie, ale sorry... Muszę już iść. ;(
Fantasia: Aha.
"Znajomy MissBebe stał się niedostępny"- komunikat pojawił się na ekranie monitora. Magda nie poczuła się z tym dobrze. Chciała się wyżalić starej przyjaciółce. A ile gadały? Może minutę... A może mniej. Cały dzień dawał jej się we znaki. To takie dziwne, że podczas dwunastu godzin może się tyle wydarzyć. Dziewczyna wzięła do rąk piżamę i poszła się myć.
Po relaksującej kąpieli- jedynej przyjemności w ciągu dnia, Magda od razu położyła się do łóżka. Nie chciała o niczym myśleć, nie chciała się niczym zadręczać. Usnęła. Jednak stan błogiej rozkoszy nie potrwał zbyt długo. Ktoś wszedł do jej pokoju i zapalił światło.
-Aj! Moje oczy!- Dziewczyna obtarła rękami powieki.
-Co to jest?- Ton głosu mamy nie wskazywał na nic dobrego. A jak się później okazało, wyraz twarzy także. W ręce kobiety leżała pognieciona chustka. Ta ze sklepu.
-Dostałam od koleżanki.- Na twarz Magdy wylał wielki rumieniec.
-Aha. Szkoda, że mi nie pokazałać...- Mama nadal nie wyglądała na zadowoloną.
-Oj, zapomniałam...
-Dobrze, śpij.
Światło zgasło. Dziewczyna poczuła się lepiej. W ciemności nikt nie mógł zobaczyć jej zbolałego wyrazu twarzy. Przez resztę nocy nie mogła spać. Tak bardzo żałowała, że nie może cofnąć czasu. W poprzedniej szkole było jak było, ale tu może "wkopać się" w dużo większe kłopoty.
I właśnie z taką myślą następnego dnia znalazła się w gimnazjum. Od progu przywitały ją nowe koleżanki.
-Cześć! Zrobiłaś w klasie nie małą furorę. Wszyscy gadają o twoich potyczkach z Al i Maggie.
Magda nie poczuła się z tym dobrze.
-Aha... A gdzie one są?
-Nie przejmuj się nimi. W dzienniku mają spóźnienie na spóźnieniu. Było tak rok temu będzie tak i teraz.
Dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie i potarła dłonią przedramię.
Zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszli do klasy.
-Mam dla was komunikat!- Polonistka powitała uczniów nową nowinką.
-Aj! Moje oczy!- Dziewczyna obtarła rękami powieki.
-Co to jest?- Ton głosu mamy nie wskazywał na nic dobrego. A jak się później okazało, wyraz twarzy także. W ręce kobiety leżała pognieciona chustka. Ta ze sklepu.
-Dostałam od koleżanki.- Na twarz Magdy wylał wielki rumieniec.
-Aha. Szkoda, że mi nie pokazałać...- Mama nadal nie wyglądała na zadowoloną.
-Oj, zapomniałam...
-Dobrze, śpij.
Światło zgasło. Dziewczyna poczuła się lepiej. W ciemności nikt nie mógł zobaczyć jej zbolałego wyrazu twarzy. Przez resztę nocy nie mogła spać. Tak bardzo żałowała, że nie może cofnąć czasu. W poprzedniej szkole było jak było, ale tu może "wkopać się" w dużo większe kłopoty.
I właśnie z taką myślą następnego dnia znalazła się w gimnazjum. Od progu przywitały ją nowe koleżanki.
-Cześć! Zrobiłaś w klasie nie małą furorę. Wszyscy gadają o twoich potyczkach z Al i Maggie.
Magda nie poczuła się z tym dobrze.
-Aha... A gdzie one są?
-Nie przejmuj się nimi. W dzienniku mają spóźnienie na spóźnieniu. Było tak rok temu będzie tak i teraz.
Dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie i potarła dłonią przedramię.
Zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszli do klasy.
-Mam dla was komunikat!- Polonistka powitała uczniów nową nowinką.
-Słuchajcie uważnie.- Zaczęła wyraźnie podekscytowana nauczycielka. - Pod koniec września wybieracie się na zieloną szkołę!
W klasie dało się słyszeć okrzyk zadowolenia. Na twarzach uczniów zagościł uśmiech . W pierwszej chwili i w Magdzie zrodziło się pozytywne uczucie. Jednak później dreszcz zatrząsł nią mocno. Przelękła się wizji do czego mogą doprowadzić ją nowe koleżanki. A patrząc na ich dziką euforię, można było spodziewać się wszystkiego.
-Jesteśmy razem w pokoju, nie?- Agata stała już przy Magdzie.
-Raczej tak...- Dziewczyna zawadziła ręką o kieszeń swoich jeansów.
-No, mamy nadzieję.- Po chwili odezwała się Monika.
Magda poczuła się dziwnie. Miała wrażenie, że ta cała paczka ją lubi, ale też nie jest w stosunku do niej w stu procentach szczera. Dalej nie miała już czasu na resztę przemyśleń. Polonistka poczęła opisywać całą wycieczkę.
-Chciałbym by nie była to taka wyprawa, która niczego was nie nauczy. Mam nadzieję, że nieco pozwiedzamy i...
Tym razem klasa była zdecydowanie niezadowolona. Kto lubił słuchać tych nudnych opowiadań równie mało interesującej przewodniczki w wielkich okularach na nosie i rozciągniętej spódnicy.
-Oj. Nie bądźcie tacy. Umówiłam sie już, że to poznawanie nowych miejsc nie potrwa długo. Jeden, dwa dni.
-A na ile tak w ogóle mamy pojechać?- Chłopak o imieniu Paweł trzeźwo krzyknął z końca sali.
Jednak nauczycielka nie zdąrzyła odpowiedzieć, bo drzwi od klasy się otworzyły, a w nich ukazały się twarze Ali i Małgosi. Obydwie spóźnione, obydwie zadowolone i dumne z siebie.
W klasie dało się słyszeć okrzyk zadowolenia. Na twarzach uczniów zagościł uśmiech . W pierwszej chwili i w Magdzie zrodziło się pozytywne uczucie. Jednak później dreszcz zatrząsł nią mocno. Przelękła się wizji do czego mogą doprowadzić ją nowe koleżanki. A patrząc na ich dziką euforię, można było spodziewać się wszystkiego.
-Jesteśmy razem w pokoju, nie?- Agata stała już przy Magdzie.
-Raczej tak...- Dziewczyna zawadziła ręką o kieszeń swoich jeansów.
-No, mamy nadzieję.- Po chwili odezwała się Monika.
Magda poczuła się dziwnie. Miała wrażenie, że ta cała paczka ją lubi, ale też nie jest w stosunku do niej w stu procentach szczera. Dalej nie miała już czasu na resztę przemyśleń. Polonistka poczęła opisywać całą wycieczkę.
-Chciałbym by nie była to taka wyprawa, która niczego was nie nauczy. Mam nadzieję, że nieco pozwiedzamy i...
Tym razem klasa była zdecydowanie niezadowolona. Kto lubił słuchać tych nudnych opowiadań równie mało interesującej przewodniczki w wielkich okularach na nosie i rozciągniętej spódnicy.
-Oj. Nie bądźcie tacy. Umówiłam sie już, że to poznawanie nowych miejsc nie potrwa długo. Jeden, dwa dni.
-A na ile tak w ogóle mamy pojechać?- Chłopak o imieniu Paweł trzeźwo krzyknął z końca sali.
Jednak nauczycielka nie zdąrzyła odpowiedzieć, bo drzwi od klasy się otworzyły, a w nich ukazały się twarze Ali i Małgosi. Obydwie spóźnione, obydwie zadowolone i dumne z siebie.
Różowe Soczewki, rozdz.3
-Co ty robisz, idiotko! Co ty robisz?! Nie wiesz z kim pogrywasz!- Al latała po szatni jak opętana machając rękami jak zmokła kura. Widok ten był wyjątkowo zabawny. Nawet najlepsza przyjaciółka zalanej, zatykała sobie usta dłonią.
-Bardzo zabawne, bardzo zabawne, Meggie, bardzo zabawne...- Ale wypadła z szatni jak torpeda. Małgosia w tej chwili nieco się opamiętała, zmierzyła wzrokiem rozchichotaną Magdę i rzuciła: "Jeszcze się policzymy". Jednak nikt już nie usłyszał tego zdania.
Po lekcjach kilka dziewczyn siedziało na ławce przed szkołą. Słońce prażyło jak w środku lata, aż szkoda wracać do domu. Magda zeszła ostrożnie po schodach, włożyła na nos wielkie okulary i podeszła do koleżanek. Wszystkie rozmawiały i nawet nie zauważyły, gdy ta do nich podeszła.
-Cześć. Mogę się przysiąść?- spytała nieco niepewnie.
-Jasne, chodź. Ja jestem Monika, to jest Agata, a to Agnieszka.
Magda uśmiechnęła się i zajrzała przez ramię jednej z dziewczyn.
-Co tam macie?
Każda w jednej chwili zaczęła się jąkać, śmiać i mruczeć na raz.
-Aa.. To? To są... nasze... nasze zakupy!- Aga zmusiła się na odpowiedź.
-Mogę zobaczyć?
-No... jasne. - Odpowiedziała niepewnie, spoglądając ukradkiem na resztę paczki.
Dziewczyna wyjęła z torby trzy śliczne sukienki z Pretty Girl, dwie pary butów z H&M i pięć par kolczyków z SIX'a.
Byłyy to piękne i wartościowe przedmioty.
-Wow! No, nieźle...
-Wiesz, co Madziu, my dzisiaj jeszcze raz chcemy się wybrać do centrum handlowego. Może masz ochotę pójść z nami?- wszystkie spojrzały się na nią z błyszczącymi oczami i uśmiechami na twarzach.
Dziewczyna nie zawachała się ani chwili. Tyle czasu czekała na odpowiedni moment, by przypodobać się koleżankom i teraz nadeszła ta chwila.
-Oczywiście. To o której?
-Teraz- wykrzyknęła Agata.
-Nie mam kasy, może wrócę do domu i wtedy...
-Nie, nie. O to się nie martw.- Przerwała dziewczyna i nie wiedzieć z jakiego powodu, wybuchnęła śmiechem. W ślad za nią poszła reszta. Magda także wydusiła z siebie kilka sztucznych "ha ha".
Wsiadły do pierwszego lepszego tramwaju. Panował wielki tłok. Dziewczyna poczęła wyjmować z portmonetki bilet dwudziestominutowy.
-Co ty robisz?- Monika gwałtownie pociągnęła ją za rękę.
-No, jak to, co? Kasuję swój ...
-Boisz się kanara? Proszę Cię. Tutaj zawsze jest czysto.- spojrzała na Magdę. Ta spóściła wzrok i ustąpiła. Droga była dla niej męką. Każdy wchodzący do pojazdu, wydawał się być kontrolerem. Więc, gdy w końcu wysiadły, poczuła ogromną ulgę.
Do butiku trzeba było kawałek dojść. Całą drogę rozmawiały, co zamierzają kupić. Madzia, bo tak nazywały ją nowe koleżanki, nie była w tak dobrym humorze. "One będą załadowane torbami po uszy, a ja do domu zabiorę okrągłe zero".
-Wow! No, nieźle...
-Wiesz, co Madziu, my dzisiaj jeszcze raz chcemy się wybrać do centrum handlowego. Może masz ochotę pójść z nami?- wszystkie spojrzały się na nią z błyszczącymi oczami i uśmiechami na twarzach.
Dziewczyna nie zawachała się ani chwili. Tyle czasu czekała na odpowiedni moment, by przypodobać się koleżankom i teraz nadeszła ta chwila.
-Oczywiście. To o której?
-Teraz- wykrzyknęła Agata.
-Nie mam kasy, może wrócę do domu i wtedy...
-Nie, nie. O to się nie martw.- Przerwała dziewczyna i nie wiedzieć z jakiego powodu, wybuchnęła śmiechem. W ślad za nią poszła reszta. Magda także wydusiła z siebie kilka sztucznych "ha ha".
Wsiadły do pierwszego lepszego tramwaju. Panował wielki tłok. Dziewczyna poczęła wyjmować z portmonetki bilet dwudziestominutowy.
-Co ty robisz?- Monika gwałtownie pociągnęła ją za rękę.
-No, jak to, co? Kasuję swój ...
-Boisz się kanara? Proszę Cię. Tutaj zawsze jest czysto.- spojrzała na Magdę. Ta spóściła wzrok i ustąpiła. Droga była dla niej męką. Każdy wchodzący do pojazdu, wydawał się być kontrolerem. Więc, gdy w końcu wysiadły, poczuła ogromną ulgę.
Do butiku trzeba było kawałek dojść. Całą drogę rozmawiały, co zamierzają kupić. Madzia, bo tak nazywały ją nowe koleżanki, nie była w tak dobrym humorze. "One będą załadowane torbami po uszy, a ja do domu zabiorę okrągłe zero".
Weszły do pierwszego lepszego sklepu. Reflektory nadawały wnętrzom takiego tajemniczego klimatu. Ubrania wydawały się sto razy ładniejsze niż w rzeczywistości. Takie sztuczki marketingowe. Bluzka, której nigdy byśmy nie włożyli wydaje się być jak z pokazu w Paryżu. Magada nie raz czytała o tym w gazecie.
-Patrzcie jaka świetna chustka...- odezwała się dziewczyna.
-Mhm. Ładna, ładna. Chcesz ją?- zapytała Agnieszka
-Może kiedy indziej, bo już mówiłam, nie mam forsy.
-A po co Ci kasa. Masz naaas.- Dziewczyna objęła koleżankę i przyłożyła swoją głowę do jej głowy. Ta uśmiechnęła się tylko niepewnie. "O co w tym wszystkim chodzi?". Nieco zmieszała się tą nietypową sytuacją i podeszła do pobliskiego wieszaka. W tym czasie reszta dziewczyn biegała po całym pomieszczeniu, przyglądając się uważnie każdemu ciuszkowi z osobna. Gdy Magda wzięła się za przymierzanie pierścionka z wielkim motylem, Monika gwałtownie pociągnęła ją za rękę.
-Wychodzimy.
-No, dobrze.- Dziewczynę zdziwiło zachowanie koleżanki. Przecież przed chwilą tak rwały do owego sklepu, a minęło zaledwie piętnaście minut i już uciekają? Wolała jednak nie dyskutować.
Wszystkie szybkim, ale pewnym krokiem poczęły zbliżać się ku drzwiom. Magda była coraz bardziej zdezorientowana. Czy coś się stało? Intensywne myślenie przerwał dźwięk alarmu.
-Ah, te zepsute maszyny. Dzwonią z byle powodu...- zaśmiała się.
-Cicho, uciekaj!- Magda poczuła mocne szarpnięcie. To Agata złapała ją za rękaw jej nowej kurteczki, drąc go niemiłosiernie. Nie wiedziała co się dzieje. Biegła i biegła. Nie odwracała się, nie potykała się. Po prostu biegła. Słyszała jedynie bicie własnego serca. Nagle gwałtownie skręciły. Znalazły się w damskiej toalecie.
-Patrzcie jaka świetna chustka...- odezwała się dziewczyna.
-Mhm. Ładna, ładna. Chcesz ją?- zapytała Agnieszka
-Może kiedy indziej, bo już mówiłam, nie mam forsy.
-A po co Ci kasa. Masz naaas.- Dziewczyna objęła koleżankę i przyłożyła swoją głowę do jej głowy. Ta uśmiechnęła się tylko niepewnie. "O co w tym wszystkim chodzi?". Nieco zmieszała się tą nietypową sytuacją i podeszła do pobliskiego wieszaka. W tym czasie reszta dziewczyn biegała po całym pomieszczeniu, przyglądając się uważnie każdemu ciuszkowi z osobna. Gdy Magda wzięła się za przymierzanie pierścionka z wielkim motylem, Monika gwałtownie pociągnęła ją za rękę.
-Wychodzimy.
-No, dobrze.- Dziewczynę zdziwiło zachowanie koleżanki. Przecież przed chwilą tak rwały do owego sklepu, a minęło zaledwie piętnaście minut i już uciekają? Wolała jednak nie dyskutować.
Wszystkie szybkim, ale pewnym krokiem poczęły zbliżać się ku drzwiom. Magda była coraz bardziej zdezorientowana. Czy coś się stało? Intensywne myślenie przerwał dźwięk alarmu.
-Ah, te zepsute maszyny. Dzwonią z byle powodu...- zaśmiała się.
-Cicho, uciekaj!- Magda poczuła mocne szarpnięcie. To Agata złapała ją za rękaw jej nowej kurteczki, drąc go niemiłosiernie. Nie wiedziała co się dzieje. Biegła i biegła. Nie odwracała się, nie potykała się. Po prostu biegła. Słyszała jedynie bicie własnego serca. Nagle gwałtownie skręciły. Znalazły się w damskiej toalecie.
Różowe Soczewki, rozdz.2
-Czy się nie przesłyszałem?- nauczyciel był bardzo zdenerwowany.
-Przepraszam...- Magda spuściła głowę, nie chciała dolewać oliwy do ognia. I tak już miała za dużo kłopotów. Jeszcze pierwszego dnia wylądowałaby na dywaniku u dyrektora.
-Nie kazałem przepraszać, tylko powtórzyć, co powiedziałaś przed chwilką.- wf'ista patrzył na dziewczynę z coraz większą złością.
Magda nie wiedziała co robić. Jakby czekając na pomoc niebios, spojrzała się w okno. Słońce świeciło jak nigdy. Ptak przeleciał tuż nad szybą i obficie ją usmarował. "Blee", skrzywiła się.
-Czy ty mnie słuchasz, dziecko? Nie z takimi już dyskutowałem!
Cała klasa stała w napięciu. No, prawie. Ala i ta ruda Małgosia uśmiechały się drwiąco. Na twarzach miały taką pogardę i wyższoć. Może ten widok, wzbudził w dziewczynie wolę walki.
-Tak, słucham pana. Widać, że niektórzy-skinęła głową w stronę koleżanek-aż za bardzo.
Al i Meggie, bo tak je nazywano, poczerwieniały jak dojrzałe pomidory. Wśród reszty klasy można było usłyszeć stłumione chichoty. Magdę podniosło to nieco na duchu. Z zadowoleniem odrzuciła włosy do tyłu.
-Dobrze, stajemy w szeregu, a z tą panią porozmawiam sobie kiedy indziej.
Dziewczyna przełknęła ślinę i poczuła w ustach gorzki smak. Goryczy? Cała lekcja przepłynęła dla niej niepostrzeżenie. Tak jakby była obecna jedynie ciałem. Jej duch myślał o tym "durnym facecie" i jego dziwactwach. W szatni oczywiście nie obyło się bez uwag życzliwych koleżanek.
-No, no. Nieładnie. Tak pyskować Panu Dreszczowskiemu. - zaczęła Ala.
-Zamknij się! Daj jej spokój.- odezwała się jakaś otyła dziewczyna. Magda cieszyła się, że w kimś ma oparcie.
-A co, bo sama nie umie się obronić?
Przełknęła ostatni łyk wody, którą popijała i wstąpił w nią jakiś impuls. Chwyciła butelkę i po chwili cała jej zawartość znalazła się na twarzy rywalki. Pisk.
-Przepraszam...- Magda spuściła głowę, nie chciała dolewać oliwy do ognia. I tak już miała za dużo kłopotów. Jeszcze pierwszego dnia wylądowałaby na dywaniku u dyrektora.
-Nie kazałem przepraszać, tylko powtórzyć, co powiedziałaś przed chwilką.- wf'ista patrzył na dziewczynę z coraz większą złością.
Magda nie wiedziała co robić. Jakby czekając na pomoc niebios, spojrzała się w okno. Słońce świeciło jak nigdy. Ptak przeleciał tuż nad szybą i obficie ją usmarował. "Blee", skrzywiła się.
-Czy ty mnie słuchasz, dziecko? Nie z takimi już dyskutowałem!
Cała klasa stała w napięciu. No, prawie. Ala i ta ruda Małgosia uśmiechały się drwiąco. Na twarzach miały taką pogardę i wyższoć. Może ten widok, wzbudził w dziewczynie wolę walki.
-Tak, słucham pana. Widać, że niektórzy-skinęła głową w stronę koleżanek-aż za bardzo.
Al i Meggie, bo tak je nazywano, poczerwieniały jak dojrzałe pomidory. Wśród reszty klasy można było usłyszeć stłumione chichoty. Magdę podniosło to nieco na duchu. Z zadowoleniem odrzuciła włosy do tyłu.
-Dobrze, stajemy w szeregu, a z tą panią porozmawiam sobie kiedy indziej.
Dziewczyna przełknęła ślinę i poczuła w ustach gorzki smak. Goryczy? Cała lekcja przepłynęła dla niej niepostrzeżenie. Tak jakby była obecna jedynie ciałem. Jej duch myślał o tym "durnym facecie" i jego dziwactwach. W szatni oczywiście nie obyło się bez uwag życzliwych koleżanek.
-No, no. Nieładnie. Tak pyskować Panu Dreszczowskiemu. - zaczęła Ala.
-Zamknij się! Daj jej spokój.- odezwała się jakaś otyła dziewczyna. Magda cieszyła się, że w kimś ma oparcie.
-A co, bo sama nie umie się obronić?
Przełknęła ostatni łyk wody, którą popijała i wstąpił w nią jakiś impuls. Chwyciła butelkę i po chwili cała jej zawartość znalazła się na twarzy rywalki. Pisk.
Różowe Soczewki, rozdz.1
Wreszcie Magda musiała wysiąść. Od szkoły dzieliło ją kilkadziesiąt kroków i ulica. W końcu ujrzała gmach swojej nowej szkoły. Niby wczoraj odbyło się takie uroczyste rozpoczęcie roku itd., ale co można powiedzieć o nowym miejscu, kiedy posiedzi się w nim zaledwie godzinę?
Szatnia była pełna. W pewnym miejscu stały jakieś plotkujące dziewczyny, a gdzie indziej pilni uczniowie wertujący swoje ukochaaane książki. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć różnicę charakterów. Czy to oby jest takie ok? Zaczęła zastanawiać się Magda. Dalej nie miała już czasu na bujanie w obłokach. Jej szafka miała numer 14. Niby dziewczyna nie była przesądna, ale o cyferkę mniej i napięcie nerwowe wynosiło by jedenaście w skali dziesięciu.
Szybko wypakowała te mniej potrzebne przedmioty, zostawiła bluzę, zmieniła buty i ruszyła do swojej klasy. Pierwszym przedmiotem miała być matematyka. O, nie.
W sali było około pięciu osób. Trzy dziewczyny, dwóch chłopaków. Wagary pierwszego dnia? Ciekawe. Wybrała sobie trzecią ławkę w środkowym rzędzie. Wyjęła potrzebne książki, wyprostowała się i zaczęła pukać palcami w blat. Z czasem schodziło się coraz więcej osób. Miała ochotę przyjrzeć się każdemu z osobna i poszukać jakiejś ewntualnej kandydatki na kumpelę, ale krępowało ją nieco takie "gapienie się". Jeszcze ktoś by się na nią dziwnie spojrzał. Wolała siedzieć cicho jak mysz pod miotłą i zaczekać na nauczycielkę. Niestety spokój nie potrwał zbyt długo.
-Przepraszam, ale JA tu siedzę...
Magda podniosła wzrok i zobaczyła jakąś chudą brunetkę. Niby na jej ustach gościł uśmiech, ale w oczach palił się ogień. Dziewczyna poczuła się niepewnie. Co powiedzieć? Sprzeciwić się czy ustąpić? Gdyby wybrała pierwszą opcję, od razu mogłaby się narazić klasie, jeśli zdecydowałaby się na tę drugą, dałaby innym do zrozumienia, że jest frajerkę.
-Nie możesz usiąść, gdzie indziej?- Magda nagle usłyszała swój własny głos. To nie jej mózg podjął taką decyzję, tylko honor.
Ala, bo jak się potem okazało, tak miała na imię, stała przez krótką chwilę ze skamieniałą twarzą i odeszła. Zadźwięczał dzwonek.
-Witam. Dla niezorientowanych- nazywam się Izbela Świerczyńska. Siadajcie i otwórzcie książki na stronie...-przebiegła wzrokiem po kartce-... na stronie trzeciej. Zróbcie dla rozgrzewki dwa pierwsze zadania, a następnie podejdziemy do tabliiicy.
Magda odchrząknęła, rozprostowała palce i zaczeła intensywnie myśleć. Nie lubiła matmy, oj, nie, ale jakimś cudem dobrnęła do końca. Kiedy nauczycielka zaczęła wzywać do rozwiązywania równań, trzęsła się jak osika. I tak do końca lekcji. Dzisiaj się jej udało. Może dlatego, bo była NOWA.
Następny był wf. Dziewczyna ucieszyła się na myśl o nim. Tylko wtedy się zrelaksuje i nie będzie myślała o tych wszystkich innych sprawach. W szatni zaczęła rozpakowywać wszystko na ławkę. Nagle ujrzała, iż cztery dziewczyny dziwnie się jej przyglądają. Ta jedynie się uśmiechnęła.
-Chyba masz kompleksy. Wszystkie tu obecne mamy krótkie spodenki, wyłamujesz się.
Magda odwróciła się. Rzeczywiście...
-Nie wiedziałam...- Magda odezwała się zwięźle.
Piegowata dziewczyna obeszła wzrokiem po jej całym ciele. Nie był to taki "przyjazny wzrok". Leciutko, ale pogardliwie uniosła kąciki ust. Wydać, że miała wybujałe ego. Odeszła powoli i zaczęła wciskać się w typowo sportowy kostium. Po chwili już udawała, że nic się nie stało. Widać, wszystkim pasowało takie rozwiązanie, ale nie Magdzie. W pośpiechu, ale pewnie wyszła z szatni z podniesioną głową. Gdy na ławce czekali trochę na trenera, zgadała do jakiejś dziewczyny.
-Ojej, i po wakacjach.
Blondynka uniosła oczy ku niej. Była wyjątkowo ładna. Piękne długie włosy i niebieskie oczy. Pozazdrościć.
-Tak, tak. A w tej szkole tyle nauki...
-To się wkopałam.- zaśmiała się.
Dalszą pogawędkę przerwał komunikat wf-isty. "Na salę, raz!"
Wszyscy posłusznie stanęli w szeregu. Nauczyciel budził respekt, co jest dość nietypowym zjawiskiem w gimnazjum.
-Zagracie sobie w koszykówkę, rozgrzewkę wykonacie sami. Zrozumiano?
-Taaak!
Uczniowie zaczęli robić skłony, skakać jak małpki, podciągać się na drabinkach. Magda zagryzła wargi. Położyła się na podłodze. Raz, dwa, trzy... Zaczęła liczyć skłony.
-Koleżanko, to nie fitness.
Zdanie trenera przeraźliwie rozśmieszyło klasę.
-Proszę Pana, to nie wojsko.
Tym razem nastała cisza.
Szatnia była pełna. W pewnym miejscu stały jakieś plotkujące dziewczyny, a gdzie indziej pilni uczniowie wertujący swoje ukochaaane książki. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć różnicę charakterów. Czy to oby jest takie ok? Zaczęła zastanawiać się Magda. Dalej nie miała już czasu na bujanie w obłokach. Jej szafka miała numer 14. Niby dziewczyna nie była przesądna, ale o cyferkę mniej i napięcie nerwowe wynosiło by jedenaście w skali dziesięciu.
Szybko wypakowała te mniej potrzebne przedmioty, zostawiła bluzę, zmieniła buty i ruszyła do swojej klasy. Pierwszym przedmiotem miała być matematyka. O, nie.
W sali było około pięciu osób. Trzy dziewczyny, dwóch chłopaków. Wagary pierwszego dnia? Ciekawe. Wybrała sobie trzecią ławkę w środkowym rzędzie. Wyjęła potrzebne książki, wyprostowała się i zaczęła pukać palcami w blat. Z czasem schodziło się coraz więcej osób. Miała ochotę przyjrzeć się każdemu z osobna i poszukać jakiejś ewntualnej kandydatki na kumpelę, ale krępowało ją nieco takie "gapienie się". Jeszcze ktoś by się na nią dziwnie spojrzał. Wolała siedzieć cicho jak mysz pod miotłą i zaczekać na nauczycielkę. Niestety spokój nie potrwał zbyt długo.
-Przepraszam, ale JA tu siedzę...
Magda podniosła wzrok i zobaczyła jakąś chudą brunetkę. Niby na jej ustach gościł uśmiech, ale w oczach palił się ogień. Dziewczyna poczuła się niepewnie. Co powiedzieć? Sprzeciwić się czy ustąpić? Gdyby wybrała pierwszą opcję, od razu mogłaby się narazić klasie, jeśli zdecydowałaby się na tę drugą, dałaby innym do zrozumienia, że jest frajerkę.
-Nie możesz usiąść, gdzie indziej?- Magda nagle usłyszała swój własny głos. To nie jej mózg podjął taką decyzję, tylko honor.
Ala, bo jak się potem okazało, tak miała na imię, stała przez krótką chwilę ze skamieniałą twarzą i odeszła. Zadźwięczał dzwonek.
-Witam. Dla niezorientowanych- nazywam się Izbela Świerczyńska. Siadajcie i otwórzcie książki na stronie...-przebiegła wzrokiem po kartce-... na stronie trzeciej. Zróbcie dla rozgrzewki dwa pierwsze zadania, a następnie podejdziemy do tabliiicy.
Magda odchrząknęła, rozprostowała palce i zaczeła intensywnie myśleć. Nie lubiła matmy, oj, nie, ale jakimś cudem dobrnęła do końca. Kiedy nauczycielka zaczęła wzywać do rozwiązywania równań, trzęsła się jak osika. I tak do końca lekcji. Dzisiaj się jej udało. Może dlatego, bo była NOWA.
Następny był wf. Dziewczyna ucieszyła się na myśl o nim. Tylko wtedy się zrelaksuje i nie będzie myślała o tych wszystkich innych sprawach. W szatni zaczęła rozpakowywać wszystko na ławkę. Nagle ujrzała, iż cztery dziewczyny dziwnie się jej przyglądają. Ta jedynie się uśmiechnęła.
-Chyba masz kompleksy. Wszystkie tu obecne mamy krótkie spodenki, wyłamujesz się.
Magda odwróciła się. Rzeczywiście...
-Nie wiedziałam...- Magda odezwała się zwięźle.
Piegowata dziewczyna obeszła wzrokiem po jej całym ciele. Nie był to taki "przyjazny wzrok". Leciutko, ale pogardliwie uniosła kąciki ust. Wydać, że miała wybujałe ego. Odeszła powoli i zaczęła wciskać się w typowo sportowy kostium. Po chwili już udawała, że nic się nie stało. Widać, wszystkim pasowało takie rozwiązanie, ale nie Magdzie. W pośpiechu, ale pewnie wyszła z szatni z podniesioną głową. Gdy na ławce czekali trochę na trenera, zgadała do jakiejś dziewczyny.
-Ojej, i po wakacjach.
Blondynka uniosła oczy ku niej. Była wyjątkowo ładna. Piękne długie włosy i niebieskie oczy. Pozazdrościć.
-Tak, tak. A w tej szkole tyle nauki...
-To się wkopałam.- zaśmiała się.
Dalszą pogawędkę przerwał komunikat wf-isty. "Na salę, raz!"
Wszyscy posłusznie stanęli w szeregu. Nauczyciel budził respekt, co jest dość nietypowym zjawiskiem w gimnazjum.
-Zagracie sobie w koszykówkę, rozgrzewkę wykonacie sami. Zrozumiano?
-Taaak!
Uczniowie zaczęli robić skłony, skakać jak małpki, podciągać się na drabinkach. Magda zagryzła wargi. Położyła się na podłodze. Raz, dwa, trzy... Zaczęła liczyć skłony.
-Koleżanko, to nie fitness.
Zdanie trenera przeraźliwie rozśmieszyło klasę.
-Proszę Pana, to nie wojsko.
Tym razem nastała cisza.
Subskrybuj:
Posty (Atom)