Magda stanęła przed lustrem. Światło słoneczne odbijało się o jego taflę i lądowało gdzieś wśród jej lśniących włosów. Od pamiętnych wydarzeń minął już rok. Zmieniła się. Zmieniło się wszystko.
"Ti ti ti!"- szczupłą dłonią sięgnęła po swojego białego Blackberry.
-Znowu ona...- jęknęła sama do siebie.
Z czoła odgarnęła kilka kosmyków i pozwoliła im wytwornie opaść kaskadami na jej szczupłe ramiona. Błyszczącymi oczami, otulonymi długimi rzęsami, leniwie zerknęła na ekran telefonu.
Od: Dominika1547
Do: Magzie
"Masz ochotę do mnie wpaść? Nie mam co robić..."
Jęknęła niczym wybudzony ze snu kociak i od niechcenia, odpisała.
"Bardzo mi przykro, ale dzisiejszy dzień mam zajęty... Spotkajmy się, może ... hm... najbliższy termin wypada 23 grudnia 2035 roku..."
Nie chciała być nawet miła. Zezłoszczona na przyjaciółki, nie miała ochoty na nic. A już na pewno nie na spotykanie się ze świruską jaką okazała się ta cała Dominika. Odkąd była tak miła i zaczeła rozmawiać z tym nieudacznikiem, idiotka latała za nią całymi dniami... Ale to już inna historia, tamte czasy nie wrócą. Teraz jest kimś. Znalazła nowe towarzystwo, przeprowadziła się z rodzicami do pięknego domu, który bez problemu można nazwać pałacykiem i w końcu odnalazła samą siebie w szkole, która zmieniła status- stała się już placówką prywatną.
Ponownie stanęła przed wielkim zwierciadłem. Do uszu włozyła perełki, na dłoń wsunęła delikatną bransoletkę z charmsami, uśmiechnęła się sama do siebie, a na koniec posłała swojemu odbiciu buziaka. Wyglądała rewelacyjnie, dobrze o tym wiedziała.W końcu trzeba się jakoś pokazać...
Rozdrażniona rzuciła się na biurko, by złapać biały aparat i wykręcić numer ... Meggie.
Krótki sygnał wprawiał ją w potworne zdenerwowanie. "Co ona robi?!"
W końcu z głośnika usłyszała wysoki głos. "Słucham?"
-Nie widocznie nie słuchasz!- wrzasnęła do słuchawki- W ogóle nie słuchasz mnie dziewczyno! Pamiętasz nasz projekt? Chyba nie, bo gdybyś pamiętała to już z Al byście tu były. A ja tu czekam, niecierpliwię się i już obgryzam paznokcie. Oczywiście przesadzam z tymi pazurkami, ale jesteście okropne... Nie rozumiem. Przyjaźnimy się, czy nie?
-Kurcze, Magz, przepraszam, ale moi rodzice musieli jechać na jakąś aukcję i ...
-I Ciebie koniecznie zabrać, tak?
-No, w tym rzecz, że tak... Wiesz, jak to jest w biznesie, prawda?
-Cholera, nie wiem i mnie to nie obchodzi. Nie jesteś tresowanym pieskiem, by na każdym kroku reprezentować swoją rodzinę. Prawda jest taka, że powinnyście tu stać razem ze mną...
-Jej, przepraszam Cię najmocniej. Ja swoje powiedziałam, zaraz przyjdę, ale za Al to ja nie odpowiadam i kropka. Musisz do niej zadzwonić...
-Muszę... Wiem. Dobra, to przychodź jak najszybciej! Nie będę dłużej czekać!
Rozłączyła się i rzuciła telefon na łóżko. Z szuflady swojego lśniącego biurka o barwie śniegu, wyjęła plik kolorowych karteczek, dziesiątki wielobarwnych długopisów, kolorowe naklejki, nożyczki, zszywacz i wszystko co było potrzebne. Przybory rozłożyła na przezroczystym stole i wybiegła z pokoju do kuchni. Z nowoczesnego barku wystawiła smukłe szklanki- trzy, a trzymając już je w dłoniach chwyciła jeszcze dzbanek z lemoniadą. Dobrze, była jeszcze zimna, a świeżo skrojone plasterki cytryny zataczały równiutkie koła. Odkąd zatrudnili do pomocy Kelly, mogła się spodziewać w domu wielu smakołyków. I właśnie tymi pysznościami chciała uraczyć swoich gości. Usiadła na skórzanym fotelu i wśród ciszy wyczekiwała dźwięku domofonu. Dom był duży i pusty, dlatego nie lubiła w nim sama przebywać. No, chyba, że z dziewczynami...
W końcu ktoś zapukał do drzwi. Magda eleganckim krokiem ruszyła, by powitać, jak się domyślała, spóźnioną Meggie. U progu stała chudziutka, lecz wyprostowana brunetka z pięknymi, długimi włosami. Nawet tak wielki wakacyjny upal, widocznie nie przeszkadzał tym pasmom, które dostojnie spływały po kaszmirowym sweterku.
-O, Al! Nie spodziewalam się ciebie, co nie zmienia faktu, że jesteś spóźniona.- dziewczyna ostro spojrzała na przyjaciółkę.
-Tak, sorki, ale musiałam złożyć papiery do szkoły muzycznej... Mogę wejść?
-Proszę, Meggie powinna zaraz dojść...
I jakby na własne życzenie na ścieżce przed domem, błysnęła ruda czupryna. Wysoka postać, pomachała smukłą dlonią ze świezym manicure'm, mało co nie wypuszczając swojej nowej torby LV. Zwykle porcelanowa cera dziewczyny, teraz wydawała się zaróżowiona od emocji- jakby ktoś mocno potraktował ją pędzelkiem z różem od Mac.
-Nie uwierzycie co się stało!- niemal krzyknęła- Zgadujcie?
-Yyy.. Karolina z Ib założyła ciuchy po siostrze?- Zaśmiała się Magda, zakrywając palcami usta w przypływie chichotu.
-Masz na myśli Carlie? Nie, gdzież tam, ona! Przecież ściga się z nami ząb za ząb i ma nadzieję, że to ona zostanie w tym roku przewodniczącą...- już spokojnie odpowiedziała Meggie, starannie poprawiając biały kołnierzyk swojej nowej koszuli- Dajecie...
-Może wejdziesz do środka?
-Jasne.- skinęła głową i zatupała swoimi niebotycznymi obcasami- Dajcie mi sekundkę, muszę się otrząsnąć...
Całą trójką wbiegły po drewnianych schodach... Nowoczesne obrazy o mało nie pospadały z kremowych ścian. Dziewczyny usiadły na puszystym dywanie. W pokoju rozciągała się woń różnych perfum.
-A więc...- zaczęła wyraźnie zniecierpliwiona Magda- Szybko z tą plotką, bo mamy coś do zrobienia... A na dodatek się spóźniłyście..
-Wyluzuj...- Ucięła Al, sącząc żółciutką lemoniadę- To jest cudowne, kto zrobił ten napój?
-Gosposia. Nie znoszę jej, ale co prawda, to prawda, do kuchni się nadaje... Częstujcie się...
Stuknęły się szklankami.
-Ok, chyba już mogę mówić..- zaczęła Meggie, nakładając na swoje pełne usta warstwę transparentnego błyszczyku- Wychodząc z domu, spotkałam OZ!
W do tej pory głośnym pokoju, nastała cisza. Słychać było jedynie melodyjny głos Bruno Marsa płynący z wielkiego odtwarzacza. Dziewczyny jak jeden mąż sięgnęły po ratującą lemoniadę.
-Wiedziałam, że nie uwierzycie, wiedziałam.- odparła dumna z siebie Meggie- OZ, pamiętacie? Okropne złodziejki...
Magda nerwowo przekręciła na palcu pierścionek. Wszystkie wspomnienia zaczęły powracać. Potrząsnęła głową, chcąc odpędzić złe myśli.
-Możemy o nich nie gadać?- niemal krzyknęła- Nie wiem, czy pamiętacie, ale miałam przez nie kłopoty?
-Przecież to było co innego... Przecież teraz masz NORMALNE życie w elitarnej szkole, w wielkim mieście, no i... z wielkimi ludźmi...- Dumnie odrzekła Ala, wrzucając do ust czarne winogrona.
-Jakbym o tym nie wiedziała- prychnęła zdenerwowana- Kontynuuj...
-Wydawało mi się, że miały kuratora- szepnęła ruda przyjaciółka- Ale widocznie, czas tych wizyt upłynął... Idiotki znów mają wolne i znów będą okradać nasze ulubione sklepy, jeśli je w ogóle tam wpuszczą!
Zarechotały serdecznie, pokazując swoje laserowo wybielane zęby.
-Ale chyba nie zamierzają chodzić z nami do szkoły- otrząsnęła się Magda- Wydaje mi się, że skoro wcześniej tu uczęszczały...
-Halo, to zupełnie inna sprawa. Wcześniej szkoła była publiczną, teraz przenieśli ją... w jakieś frajerskie, ohydne miejsce. NASZE gimnazjum jest teraz połączone z liceum, odnowili je doszczętnie, a tak w ogóle- to odmienna placówka, serio! I na bank ich na nie nie stać. Proste...
-A jeśli nie...
- Jeszcze jedno słowo, a potargam twoje świeżo ułożone loczki- zaśmiała się Ala.
-Dobra, dobra... Już jest ok. Plotkę oceniam na 5 w skali 10, bo nie przypadła mi do gustu, a tak poza tym, trzeba się wziąć do roboty...
Uwielbiam cię za to <3
OdpowiedzUsuńJa również .! Mmmm kocham twe opowiadanie kiedy następny post.?
OdpowiedzUsuńŚwietne, ale kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńsuper,
OdpowiedzUsuńzapraszam na mój blog,
dopiero zaczynam www.mowa-nocy.bloog.pl