Witajcie ponownie! Tu Sophie! Swoje konto na Stardoll oddałam mojej koleżance, ale za kontynuację opowiadania, które odniosło tak duży sukces rok temu, biorę się ja! Mam nadzieję, że seria "Różowe Soczewki" spodoba Wam się jeszcze bardziej i z chęcią zaczniecie zaglądać na blog. Pozdrawiam i życzę udanej lektury!

środa, 27 lipca 2011

Kontynuujemy!

 Magda stanęła przed lustrem. Światło słoneczne odbijało się o jego taflę i lądowało gdzieś wśród jej lśniących włosów. Od pamiętnych wydarzeń minął już rok. Zmieniła się. Zmieniło się wszystko.
"Ti ti ti!"- szczupłą dłonią sięgnęła po swojego białego Blackberry.
-Znowu ona...- jęknęła sama do siebie.
Z czoła odgarnęła kilka kosmyków i pozwoliła im wytwornie opaść kaskadami na jej szczupłe ramiona. Błyszczącymi oczami, otulonymi długimi rzęsami, leniwie zerknęła na ekran telefonu.

Od: Dominika1547
Do: Magzie

"Masz ochotę do mnie wpaść? Nie mam co robić..."

Jęknęła niczym wybudzony ze snu kociak i od niechcenia, odpisała.

"Bardzo mi przykro, ale dzisiejszy dzień mam zajęty... Spotkajmy się, może ... hm... najbliższy termin wypada 23 grudnia 2035 roku..."

Nie chciała być nawet miła. Zezłoszczona na przyjaciółki, nie miała ochoty na nic. A już na pewno nie na spotykanie się ze świruską jaką okazała się ta cała Dominika. Odkąd była tak miła i zaczeła rozmawiać z tym nieudacznikiem, idiotka latała za nią całymi dniami... Ale to już inna historia, tamte czasy nie wrócą. Teraz jest kimś. Znalazła nowe towarzystwo, przeprowadziła się z rodzicami do pięknego domu, który bez problemu można nazwać pałacykiem i w końcu odnalazła samą siebie w  szkole, która zmieniła status- stała się już placówką prywatną.
Ponownie stanęła przed wielkim zwierciadłem. Do uszu włozyła perełki, na dłoń wsunęła delikatną bransoletkę z charmsami, uśmiechnęła się sama do siebie, a na koniec posłała swojemu odbiciu buziaka. Wyglądała rewelacyjnie, dobrze o tym wiedziała.W końcu trzeba się jakoś pokazać...
Rozdrażniona rzuciła się na biurko, by złapać biały aparat i wykręcić numer ... Meggie.
Krótki sygnał wprawiał ją w potworne zdenerwowanie. "Co ona robi?!"
W końcu z głośnika usłyszała wysoki głos. "Słucham?"
-Nie widocznie nie słuchasz!- wrzasnęła do słuchawki- W ogóle nie słuchasz mnie dziewczyno! Pamiętasz nasz projekt? Chyba nie, bo gdybyś pamiętała to już z Al byście tu były. A ja tu czekam, niecierpliwię się i już obgryzam paznokcie. Oczywiście przesadzam z tymi pazurkami, ale jesteście okropne... Nie rozumiem. Przyjaźnimy się, czy nie?
-Kurcze, Magz, przepraszam, ale moi rodzice musieli jechać na jakąś aukcję i ...
-I Ciebie koniecznie zabrać, tak?
-No, w tym rzecz, że tak... Wiesz, jak to jest w biznesie, prawda?
-Cholera, nie wiem i mnie to nie obchodzi. Nie jesteś tresowanym pieskiem, by na każdym kroku reprezentować swoją rodzinę. Prawda jest taka, że powinnyście tu stać razem ze mną...
-Jej, przepraszam Cię najmocniej. Ja swoje powiedziałam, zaraz przyjdę, ale za Al to ja nie odpowiadam i kropka. Musisz do niej zadzwonić...
-Muszę... Wiem. Dobra, to przychodź jak najszybciej! Nie będę dłużej czekać!
Rozłączyła się i rzuciła telefon na łóżko. Z szuflady swojego lśniącego biurka o barwie śniegu, wyjęła plik kolorowych karteczek, dziesiątki wielobarwnych długopisów, kolorowe naklejki, nożyczki, zszywacz i wszystko co było potrzebne. Przybory rozłożyła na przezroczystym stole i wybiegła z pokoju do kuchni. Z nowoczesnego barku wystawiła smukłe szklanki- trzy, a trzymając już je w dłoniach chwyciła jeszcze dzbanek z lemoniadą. Dobrze, była jeszcze zimna, a świeżo skrojone plasterki cytryny zataczały równiutkie koła. Odkąd zatrudnili do pomocy Kelly, mogła się spodziewać w domu wielu smakołyków. I właśnie tymi pysznościami chciała uraczyć swoich gości. Usiadła na skórzanym fotelu i wśród ciszy wyczekiwała dźwięku domofonu. Dom był duży i pusty, dlatego nie lubiła w nim sama przebywać. No, chyba, że z dziewczynami...
 W końcu ktoś zapukał do drzwi. Magda eleganckim krokiem ruszyła, by powitać, jak się domyślała, spóźnioną Meggie. U progu stała chudziutka, lecz wyprostowana brunetka z pięknymi, długimi włosami. Nawet tak wielki wakacyjny upal, widocznie nie przeszkadzał tym pasmom, które dostojnie spływały po kaszmirowym sweterku.
-O, Al! Nie spodziewalam się ciebie, co nie zmienia faktu, że jesteś spóźniona.- dziewczyna ostro spojrzała na przyjaciółkę.
-Tak, sorki, ale musiałam złożyć papiery do szkoły muzycznej... Mogę wejść?
-Proszę, Meggie powinna zaraz dojść...
I jakby na własne życzenie na ścieżce przed domem, błysnęła ruda czupryna. Wysoka postać, pomachała smukłą dlonią ze świezym manicure'm, mało co nie wypuszczając swojej nowej torby LV. Zwykle porcelanowa cera dziewczyny, teraz wydawała się zaróżowiona od emocji- jakby ktoś mocno potraktował ją pędzelkiem z różem od Mac.
-Nie uwierzycie co się stało!- niemal krzyknęła- Zgadujcie?
-Yyy.. Karolina z Ib założyła ciuchy po siostrze?- Zaśmiała się Magda, zakrywając palcami usta w przypływie chichotu.
-Masz na myśli Carlie? Nie, gdzież tam, ona! Przecież ściga się z nami ząb za ząb i ma nadzieję, że to ona zostanie w tym roku przewodniczącą...- już spokojnie odpowiedziała Meggie, starannie poprawiając biały kołnierzyk swojej nowej koszuli- Dajecie...
-Może wejdziesz do środka?
-Jasne.- skinęła głową i zatupała swoimi niebotycznymi obcasami- Dajcie mi sekundkę, muszę się otrząsnąć...
Całą trójką wbiegły po drewnianych schodach... Nowoczesne obrazy o mało nie pospadały z kremowych ścian. Dziewczyny usiadły na puszystym dywanie. W pokoju rozciągała się woń różnych perfum.
-A więc...- zaczęła wyraźnie zniecierpliwiona Magda- Szybko z tą plotką, bo mamy coś do zrobienia... A na dodatek się spóźniłyście..
-Wyluzuj...- Ucięła Al, sącząc żółciutką lemoniadę- To jest cudowne, kto zrobił ten napój?
-Gosposia. Nie znoszę jej, ale co prawda, to prawda, do kuchni się nadaje... Częstujcie się...
Stuknęły się szklankami.
-Ok, chyba już mogę mówić..- zaczęła Meggie, nakładając na swoje pełne usta warstwę transparentnego błyszczyku- Wychodząc z domu, spotkałam OZ!
W do tej pory głośnym pokoju, nastała cisza. Słychać było jedynie melodyjny głos Bruno Marsa płynący z wielkiego odtwarzacza. Dziewczyny jak jeden mąż sięgnęły po ratującą lemoniadę.
-Wiedziałam, że nie uwierzycie, wiedziałam.- odparła dumna z siebie Meggie- OZ, pamiętacie? Okropne złodziejki...
Magda nerwowo przekręciła na palcu pierścionek. Wszystkie wspomnienia zaczęły powracać. Potrząsnęła głową, chcąc odpędzić złe myśli.
-Możemy o nich nie gadać?- niemal krzyknęła- Nie wiem, czy pamiętacie, ale miałam przez nie kłopoty?
-Przecież to było co innego... Przecież teraz masz NORMALNE życie w elitarnej szkole, w wielkim mieście, no i... z wielkimi ludźmi...- Dumnie odrzekła Ala, wrzucając do ust czarne winogrona.
-Jakbym o tym nie wiedziała- prychnęła zdenerwowana- Kontynuuj...
-Wydawało mi się, że miały kuratora- szepnęła ruda przyjaciółka- Ale widocznie, czas tych wizyt upłynął... Idiotki znów mają wolne i znów będą okradać nasze ulubione sklepy, jeśli je w ogóle tam wpuszczą!
Zarechotały serdecznie, pokazując swoje laserowo wybielane zęby.
-Ale chyba nie zamierzają chodzić z nami do szkoły- otrząsnęła się Magda- Wydaje mi się, że skoro wcześniej tu uczęszczały...
-Halo, to zupełnie inna sprawa. Wcześniej szkoła była publiczną, teraz przenieśli ją... w jakieś frajerskie, ohydne miejsce. NASZE gimnazjum jest teraz połączone z liceum, odnowili je doszczętnie, a tak w ogóle- to odmienna placówka, serio! I na bank ich na nie nie stać. Proste...
-A jeśli nie...
- Jeszcze jedno słowo, a potargam twoje świeżo ułożone loczki- zaśmiała się Ala.
-Dobra, dobra... Już jest ok. Plotkę oceniam na 5 w skali 10, bo nie przypadła mi do gustu, a tak poza tym, trzeba się wziąć do roboty...

sobota, 6 listopada 2010

Dlaczego koniec?

 Dobra, przyszedł czas wyjaśnień. Różowe Soczewki się skończyły. Każda książka się kończy. Czy 10 rozdz. był happy endem? Nie wiem. Chciałam, by dał Wam do myślenia, byście same mogły stworzyć w swojej głowie dalszą część. Myślę, że to jest dobry pomysł. Czy przyjemnie czytałoby się "Agata, Aga i Monika poszły do poprawczaka, a Magdzie się dobrze żyło"? Wydaje mi się, że nie. Przynajmniej dla mnie by tak było. Czujecie gorycz? Ja też tak miałam. Istnieją PRAWDZIWE książki, których akcja tak jakby nie została zakończona. Ciekawość mnie skręcała, ale dzięki tamu ją zapamiętałam i przecież wywarła na mnie wielkie emocje. A to się liczy! Każdy czytelnik jest częścią opowieści, którą czyta. Sam sobie tłumaczy niektóre wątki w niej zawarte, sam wyciąga wnioski i utożsamia się z bohaterami.
 Jednak, co prawda jakby nie mówić- zakończyłam bardzo wcześnie. Nie będę kłamała, że tak miało być. Nie, chciałam bardzo długich "Różowych Soczewek", ale los to los. Kompletnie nie mam czasu! Już nawet nie mówię o szkole, nauce, ale prowadzę drugiego bloga, gdzie tworzę magazyn, może i telewizję, a to wymaga naprawdę wiele pracy. Był komentarz "Czy ty już nie masz pomysłów?". Ha ha ha... Pomysłów mam całą masę, ale sklecenie ich w jedną całość wymaga wyżej wymienionego CZASU. Ja po prostu nie mam już siły codziennie mieć na sumieniu bloga, którego zaniedbuję, bo taka prawda. Raz dziewczyny z "stardoll-wg-diamond-sophie" będą niezadowolone, raz te z "rs", ale tamtego bloga nie zamknę- mam do niego mały sentyment. Tego też nie wykasuję! Będziecie mogły w każdej wolnej chwili wejść i przypomnieć sobie perypetie Magdy i znów pozłościś się, dlaczego ta Diamond_Sophie musiała zakończyć. ;)
Tak, więc pa pa! Ale uwaga! Jak najdzie mnie wena, wymyślę nową mini-książeczkę, ale w WAKACJE, kiedy to tzw. free time będę miała pod dostatkiem. Więc poprawka- do zobaczenia! :* xoxo

Rozdz.10

Policjant wyszedł, a Magda poczuła się wolna, poczuła się wolna jak ptak. Może ponieść konsekwencje swoich czynów, ale w każdym razie przyznała się, jest uczciwa. Uśmiechnęła się sama do siebie i włączyła komputer.
Życie jest piękne!
Koniec

piątek, 29 października 2010

Rozdz.9

 Wreszcie autobus zatrzymał się na JEJ przystanku. Już nie płakała... nie miała siły. Wolnym krokiem ruszyła do swojej ulubionej drogerii, która mieściła się przy mieszkaniu, w tym samym bloku. Uwielbiała przyglądać się licznym kosmetykom i wąchać perfumy znajdujące się w kolorowych flakonikach. To zawsze poprawiało jej humor. Miała nadzieję, że tym razem też tak będzie.
 Za ladą siedziała ekspedientka, która nie raczyła odpowiedzieć nawet na zwykłe "Dzień dobry", oglądała tylko swoje paznokcie, a jej twarz wyrażała obojętność. Magda wzięła do rąk pierwszą z brzegu buteleczkę, rozpyliła zapach, a on przeszedł przez jej umysł, wwąchiwała się w jego woń. Był piękny. Połączenie wanilii i kwiatów. Pogrzebała w portfelu. Zakup kosztował ją 50 zł- miała równo. Kasjerka zapakowała perfumy w foliową torebkę i powróciła do ulubionego zajęcia. Dziewczyna poczuła się lepiej- zakupy jak zwykle się sprawdziły. Do domu wbiegła po schodach... zapomniała nawet o przykrościach, które spotkały ją tego dnia.
-Już jestem!- krzyknęła i weszła do salonu. Obraz, który już wcześniej miała przed oczami- policjant i jej mama. "Fuck! Znowu!"- rzuciła torbą, zdjęła buty i przywitała się.
-Madziu! A co ty tu robisz?!- Mama była wyraźnie zdziwiona.
-Emm... wróciłam do domu.- Noga odruchowo powędrowała w bok.
-A czy nie powinnaś być w szkole?- Tym razem zagadnął komisarz.
Dziewczyna w jednej sekundzie otrząsnęła się i przypomniała sobie, co tak naprawdę zdarzyło się w jej gimnazjum. Z sekundy na sekundę, narastała w niej coraz większa złość, która kumulowała się w jej głowie, wychodząc na zewnątrz za sprawą wypieków na twarzy i spoconych dłoni. W jednej chwili zapragnęła wyjawnić całą prawdę- powiedzieć, co wydarzyło się w centrum handlowym.
-Tak, powinnam być, ale wytłumaczę wszystko od początku, samego początku.
Policjant skoczył jak oparzony i wyjął notes. Widok nie kojarzył się zbyt dobrze.
-Dobrze...
-Więc tak, chustkę dostałam od Moniki, Agnieszki i Agaty. Pewnego dnia po lekcjach, zobaczyłam jak siedziały na ławce przed szkołą i oglądały jakieś ubrania. Podeszłam do nich, a one od razu zaproponowały mi zakupy. Zgodziłam się... Byłam przecież nowa. Chciałam się przypodobać. No, więc... wybrałyśmy się do centrum handlowego. W jednym ze sklepów oglądałam właśnie tę chusteczkę. Dziewczyny natomiast latały po sklepie jak opętane, nie wiedziałam, czego szukały. Nie pytałam się, bo po co? W końcu jedna z nich pociągnęła mnie i kazała uciekać...
- Co było dalej?
-... Włączył się alarm. Myślałam, że to przypadek, ale kiedy zaciągnęły mnie do toalety okazało się, że nie. Właśnie wtedy wręczyły mi ów dodatek. Nie chcę nic podejrzewać. Tak było i koniec. Nikt nas później nie szukał, nie gonił. Myślę, że to wina tych wiecznie zapsutych alarmów. Pewnie ktoś pomyślał tak jak ja, że to błąd, że gimnazjalistki nie podjęły się... wiecie...
Zapadła cisza. Magda nerwowo łypała wzrokiem na prawo i lewo.

http://www.masternewmedia.org/images/girl-thinking_id3502081_size480.jpg <--- obrazek

poniedziałek, 25 października 2010

Rozdz.8

Magda przetarła oczy i niepewnym krokiem podeszła do dziewczyn.
-Monika! Co ty tu robisz?- Głos jej drżał, a twarz- zbladła.
-No, co... nie widać...- Jej uśmiech był tak bezczelny, że aż chciało się wybić te śliczne ząbki.- Rozmawiam z naszą Misią.
Dominika wzruszyła ramionami i spuściła wzrok.
Główna bohaterka stała jak oniemiała. Otworzyła usta, lecz po chwili je zamknęła. Nic nie przychodziło jej do głowy. Minęła tylko plotkujące Al i Meggie i wbiegła do szatni. Szafkę chciała otworzyć w błyskawicznym tempie, ale jakoś kod nie wchodził jej do głowy. Po kilku próbach, drzwiczki się otwarły, a na podłogę z hukiem wypadły książki. Dziewczyna odskoczyła do tyłu. Zaczęła je zbierać, a następnie układać z powrotem na półeczkę, którą już ledwo co widziała przez łzy. Narzuciła na siebie płaszczyk, buty założyła bez wiązania, a chustką opatuliła niechlujnie szyję. Wzięła do ręki torbę i kontynuowała swój maraton. Wyszła ze szkoły. Padał deszcz- nikt nie widział, jak płacze. Wsiadła do byle-jakiego autobusu, obtarła dłonią twarz i usadowiła się przy oknie. Wpatrzona w szybę myślała o sobie, swojej szkole i smutkach z nią związanymi. "Wszystko jest tak cholernie poplątane! Miśka, ta głupia niewdzięcznica, Monika- lizuska i zbrodniara. No i do tego ta sprawa z policją...". Nagle zauważyła kurtkę, którą kiedyś już widziała... I ta fryzura. I torebka. Naprzeciwko niej stała jej przyjaciółka... o ile można było ją jeszcze tak nazwać. Bestka, ta która zawsze poprawiała jej humor, ta która wiedziała co doradzić... Teraz widzi ją, ale jakoś wstydzi się do niej odezwać. W końcu odważyła się na pierwszy krok, wstała i szturchnęła koleżankę. Dopiero teraz zauważyła, że obok niej stoi ktoś jeszcze- jakaś brunetka z warkoczykami. Już miała się wycofać, kiedy Becia zamachała ręką- "Ooo! Madziusia! Hej! Co tak wcześnie?". Magda objęła ją jakoś niepewnie i zmierzona "dziwnym" wzrokiem "tej drugiej" towarzyszki, utkwiła wzrok w oknie.
-To jest Kaśka.- Kasia podała dłoń. Jej czarne oczy wydawały się takie śliczne, takie wielkie, ale zarazem ... wredne.
-A to moja dawna znajoma.- Bestka kontynuowała.
To był cios poniżej pasa. "Dawna znajoma"?! Była dla niej tylko dawną znajomą?! A te wszystkie sekrety, te spacery, wypady do centrum handlowego i ... i te wszystkie piękne chwile były tylko znajomością?!
Gdy już miała powiedzieć do przyjaciółki (przynajmniej w jej mniemaniu ), te musiała już wychodzić. Pożegnała się słowem "pa" i wybiegła z koleżanką. Magda obserwowała je jeszcze przez chwilę... Całkiem jakby jeszcze rok temu ona była "tamtą", która teraz uporczywie śmiała się z żartu Beci. Z pewnością mówiły o niej... I jak tu  żyć?

sobota, 23 października 2010

Rozdz.8

 Weszła na górę i usiadała pod swoją klasą- nr 6. Błękit ścian omamił ją trochę, lecz po pewnej chwili zauważyła, że nie jest sama. Nieco dalej siedziała cichutko jakaś dziewczyna. Wpatrywała się w swoje jeansowe rurki i ciągnęła za rękawy pomarańczowej bluzki z jakimiś "bazarkowymi" wzorkami. Magda nie widziała jej nigdy wcześniej. Może i chodziła do jej klasy, ale nie rzucała się w oczy. Cóż., każdemu warto dać szansę. Poza tym- nudzi się! Podeszła do koleżanki.

-Cześć. Ty jesteś z 1a?

-Mhm...- Dziewczyna podniosła nieśmiało głowę, by po chwili ją opuścić.

-Ja jestem Magda- Podała jej dłoń.

-Misia.

-Ok. Codziennie tak tu siedzisz?- Usiadła na podłodze tuż obok.

-No, tak. Tata jedzie do pracy i mnie przywozi trochę wcześniej.

-Aaa...

Zapadła niezręczna cisza.

-A jak ci się podoba w tej szkole?- Magda nie poddawała się. Chciała coś wydusić z koleżanki. Wyglądała przecież na miłą.

-Średnio.- Zacisnęła usta i umilkła.

Nagle ze schodów dało się słyszeć hałasy.

-O! Idzie reszta klasy!

Na korytarzu ukazała się Monika, Agata i Agnieszka.

-Cześć, Madziu!

-Cześć.

-O! A kogo my tu mamy! Panią Niedźwiedź.

Misia zakryła dłonią twarz i oparła się o własne kolana.
-Hej. Co jest?- Tym razem odezwała się Magda.

Monika zaśmiała sę głośno i pstryknęła palcami.

-A nic... Gadamy sobie z... jak jej tam było?- Zamachała rękami na boki.

-Miiisia.- Prychnęła głupim tonem Agata.

-Tak, Misia.

Nastała chwilowa cisza.

Magda spojrzała na dziewczynę, która budziła ów zainteresowanie, pociągnęła ją za bluzkę i odparła: "Chodź."

Ruszyły w stronę toalety. Misia wyglądała na oszołomioną, ale grzecznie zrobiła to, o co prosiła ją wybawczyni.

 Gdy znalazły się w "damskiej sali konwersacji", usiadły na parapecie.

-O co chodzi?

-Ale co?

-O co chodzi z dziewczynami?

-...

-Widzę, że jest coś na rzeczy.

Dziewczyna przekręciła się niespokojnie.

-No, mów...- Nie poddawała się Magda- Powiedz...

-Jest wszystko ok. Po prostu te... osoby mnie nie lubią. Chyba nie zmuszę ich do przyjaźni ze mną...

-Kochana, nie musisz się z nimi przyjaźnić, ale co innego- koleżeństwo, a co innego dokuczanie, agresja...

Brązowe loki Misi zatrzęsły się niespokojnie.

-Żadna agresja... Nadały mi... heh...-Uśmiechnęła się na siłę.- No, zabawny pseudonim.

Magda jeszcze raz spojrzała na zmieszaną koleżankę.

-A tak w ogóle jak masz na imię? Misia to skrót, wiem.

-Dominika.
-O! Dominika!- Magda tak przejęła się sprawą koleżanki, że zapomniała nawet, jaką sprawę miał załatwić z paczką.- Fajnie.

Misia z zakłopotania spojrzała na podłogę. Jej duże okulary zsunęły się z nosa i z brzękiem spadły na kafelki. Szkło rozprysło po całej łazience. "Ojej!". Obydwie dzieczyny uklękły i zaczęły zbierać szczątki.

-Dlaczego nigdy nic mi się nie udaje...-Dominika zaczęła niespodziewanie chlipać.-Nikt nigdy mnie nie lubił. Zawsze byłam wyrzutkiem. Wyrzutkiem z brzydkimi ciuchami, a przede wszystkim twarzą.

Ciemne loki otuliły głowę wydającej się całkiem bezbronną. Dziewczyna zakryła oczy dłońmi i zaczęła się delikatnie trząść w przypływie nagłego łkania.

Magdzie zrobiło się przeraźliwie niezręcznie, a zarazem smutno. Tak bardzo narzekała na własny los, a teraz nie mogła patrzeć na cierpienie Misi. Misia nie miała się do kogo odezwać. Misia nie miała się do kogo wyżalić. Przynajmniej do teraz...

-Co ty gadasz! Jesteś bardzo ładna, a za twoje włosy dałabym się pokroić! Mówię ci! Poza tym ja cię bardzo lubię. A z okularami zaraz coś załatwimy. Chodź, może pójdziemy do sekretariatu. Chciałabyś wrócić do domu?

Dominika uniosła oczy w nadziei, a jej załzawione rzęsy wydawały się jeszcze dłuższe. Wytrzepała spódniczkę, czerwone rajstopy i wstała wraz z koleżanką.

Ruszyły korytarzem. Było już długo po dzwonku, ale nie obchodziło je to. Magda objęła ramieniem koleżankę. Otworzyły drzwi i weszły do ciepłego, przytulnego pokoiku. Drobna kobieta siedziała przy biurku i pukała palcami w klawiaturę. Na widok dziewczyn uśmiechnęła się i wskazała dłonią dwa wolne krzesła.

Sekretarka zdjęła z nosa okulary, westchnęła i otworzyła swoje pomalowane na czerwono usta:

-Wiem, że powinnyście być już na lekcjach. To chyba musi być poważna sprawa, skoro zgłaszacie się do mnie o tej porze. Co się stało?

Magda spojrzała na misię, gryzącą kciuka i zaczęła mówić:

-Mojej koleżance stłukły się okulary. Bez nich nie poradzi sobie zupełnie, a poza tym... chyba źle się czuję. Wydaje mi się, że ma gorączkę.

-To czemu przychodzicie do mnie? Mamy pielęgniarkę...- Tym razem kobieta nie była miła jak na początku, jej czarne, zakrzywione brwi i "panterzasta" bluzka zaczęły bić dziewczyny po oczach.

-No, tak, ale co zrobić z tymi okularami, są rozbite, a jej jest źle.

-To czemu sama mi o tym nie powie? Koleżanko- Zwróciła się do Dominiki.- Mmm...? Co jest?

Miśka zarumieniła się po skrawki włosów, potarła dłonią czoło i cichutko odparła:

-Jest tak, jak powiedziała Magda.

-Dobrze, zadzwonię po twoich rodziców, ale niech pani Magdalena wróci do klasy, dobrze?- Ostatnie zdanie wypowiedziała trzymając już w ręce telefon, równocześnie zapalając długiego papierosa.

Dominika wyglądała na wyjątkowo zmartwioną, ale cóż.... Precież musi zrobić, to o co prosiła ją kobieta.

Wyszła, cichutko zamknęła drzwi i ruszyła w stronę klasy.Zieleń korytarza, która miała uspokajać uczniów, działała na Magdę jak płachta na byka. Sama nie wiedziała dlaczego poczuła się wściekła. Czy to dlatego, bo ta Misia, której pomogła, nawet nie podziękowała, nie chciała jej zatrzymać? Może poczuła się niedoceniona?
 Na swoich plecach czuła wzrok Moniki i Natalii. Usiadła w swojej ostatniej ławce, wyjęła książki, utkwiła wzrok w tablicy i zamyśliła się. Pewnie ta Miśka wcale jej nie lubi, tylko jest jakaś zakompleksiona i tyle. Pewnie niedługo wielka trójeczka uweźmie się na niej, a przecież nawet nie wyjaśniła tej sprawy z policją. No, własnie, policja... Tyle spraw na głowie, a dopiero trzynaście lat za sobą. Jakie to życie bywa trudne. Uczucie bezsilności, nawet łzy nie pojawiają się w oczach, nie chcą cieknąć, za dużo emocji, za dużo na głowie. Czy ktoś teraz przyjdzie jej z pomocą? Miesiąc, który tyle zmienił, który zrobił z niej innego człowieka, ale przecież nie ważne jest to, co było kiedyś, tylko to, co nadejdzie. A co nadejdzie? Tego nikt nie wie, a ona, Magda tej przyszłości obawiała się jak nigdy.

-Może koleżanka z tyłu rozwiąże nam równanie, co?

Dziewczyna zerwała się z ławki i z drżącymi nogami podeszła do tablicy. Miała wrażenie, że cała klasa się jej przygląda, jakby była ufo. Czy nigdy nie można być w złym nastroju?

-Dobrze, dwie całe i czterdzieści pięć setnych dodać sto całych i czterysta tysięcznych, to się równa?

-Tak, tak. Już rozwiązuję.

Przetarła ręką czoło i starła szmatką tablicę, pył kredy wpadł jej do nos i głośno kichnęła. Cała klasa zaśmiała się złośliwie, nauczycielka westchnęła i założyła nogę na nogę. Magda spięła się, ale żadne liczby nie wchodziły jej do głowy.

-No, najpierw dodaj całości. Dwa plus sto jednen... ile to daje? Jaka jest suma?

-Yy.. sto pięć? ... Nie, nie! Sto trzy! Tak!

-Taak...A teraz czas na ułamek.

Znowu cisza. Magda pisała coś na tablicy, po chwili wszystko usuwała i tak w kółko.

-Dobrz... usiądź. Kto zrobi to za naszą roztrzepaną koleżankę?

-Ja! Dłoń rudej dziewczyny wystrzeliła w górę jak z procy.
-Dobrze, Karolina, zapraszam.

Dziewczyna minęła Magdę nie oglądając się na nią nawet przez sekundę. Ta usiadła bezsilnie w ławce i zaczęła mazać szlaczki po zeszycie.

-A ty, w ostatniej ławce, patrz się.- Matematyczka nie była przyjemna. Jej stary sweter i buty wyglądające na męskie budziły odrazę i dystans do niej samej.

-Mhm.- Magda grzecznie przytaknęła, a w głowie przebiegła jej nieco inna myśl.

Karolina równanie skończyła po kilku sekundach. Kreda, którą pisała niemiłosiernie głośno i szybko stukała o blat zielonej tablicy. "Zaraz ze ścian odpadnie tynk..."

-Bardzo dobrze. Kto przyjdzie do następnego?

Cisza.

-No, więc może ponownie....

Dzwonek.

Magda odetchnęła z wielką ulgą. Nauczycielka zadała im jeszcze "krótką i przyjemną" pracę domową i była już wolna. W sumie nie chciała zaglądać do Miśki. Być może ona nawet by tego nie chciała, ale ludzka ciekawość przeważyła szalę. Zbiegła szybko na pierwsze piętro, o mało nie przewracając się na śliskich schodach. Otworzyła drzwi od sekretariatu. Zauważyła tylko tę kobietę i nikogo więcej. "Co jest?!"

-Przepraszam.- To powiedziała już na głos.- Czy jest Dominika. Ta... wie pani, z którą...

-Poszła już.- Przerwała marszcząc brwi.

-Aha, to przepraszam.

"Przecież Misi tam nie było. Pod klasą. Chyba, że się minęłyśmy."- z taką myślą kontynuowała szaleńczy bieg, tym razem na górę.

 Na korytarzu, rzeczywiście stała zguba. Ale nie była sama. Tuż przy niej tkwiła obejmująca ją... Monika

Rozdz.7

 Schodami wjechała na pierwsze, drugie i w końcu trzecie piętro. Natalia siedziała już przy stoliczku. Na widok Magdy wstała i pomachała serdecznie. Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem i ze spuszczoną głową ruszyła do stolika.

-Heeej! Kupiłam Ci loda!- Rzeczywiście. Na tacce tuż obok stały dwa różki z pyszną polewą karmelową.

-O! Dziękuję, ale może później...- Magda usiadła, założyła nogę na nogę i rozpięła swoją skórzaną kurteczkę.

-No co ty! Jedz, bo się roztopi! A tak w ogóle... ładna chustka.

-Dziękuję. Ale wolałabym od razu przejść do tematu.

Na twarzy Natalii można było dostrzec skupienie. Kąciki jej ust zadrgały, palcem podrapała się po skroni.

-A o co chodzi?

-O dziewczyny.

-Masz na myśli...

-Tak, mam je na myśli.- Przerwała Magda.

-W czym problem?

-Problem jest w tym, że chyba jednak zagrałaś nie fair. Naskarżyłaś na nie.

-Tak, na skarżyłam.- Brew dziewczyny powędrowała w górę, a jej zazwyczaj spokojne, niebieskie oczy zaświeciły niebezpiecznie.- Ale czy zrobiłam źle? Bo mnie się nie wydaje.

-Tak, zrobiłaś źle, bo teraz ja będę miała kłopoty. Dziś była u mnie policja!

Stoliczek zadrgał.

-Jak to policja?- Natalia zagryzła wargę.

-Tak, policja. Pytali się o Monikę... i ... i całą resztę.

Kiedy Magda oczekiwała na sensowną odpowiedź koleżank, ta pokazała w uśmiechu rządek bielutkich zębów. Zaśmiała się.
Zdecydowanie było widać brak zainteresowania złością Magdy ze strony Natalii.
-Czemu się śmiejesz? Tak, tobie jest łatwo! Ale czy nie pomyślałaś, że ja mogę mieć przez to kłopoty!

-Madziu, nie bądź śmieszna...

-Nie, nie jestem śmieszna.

-To o co ci chodzi?

-Pamiętasz jak mówiłaś mi o tych dziewczynach... problemach z policją...

-No, tak. Kiedy to było jeden, dwa, może trzy dni temu?

-Oj, nie w tym rzecz! Pamiętasz jeszcze jak mówiłaś, że twoja mama je widziała?

-Tak, opowiadała mi o tym bardzo dokładnie.

-Tą trzecią dziewczyną...

-Tak, była też taka.

-Tą trzecią dziewczyną byłam ja.

Błękitne oczy Natalii gwałtownie się powiększyły, a jej krzesełko delikatnie oddaliło się od stolika. Magda złapała ją za rękaw kremowego sweterka. Dziewczyna zagryzła plastikową łyżeczkę do loda, po czym wyjęła ją z ust i uderzyła nią o blat.

-Tak! To byłam ja! Wyciągnęły mnie do tego centrum handlowego. Oglądałyśmy sobie ciuszki i nagle chciały wyjść. Ruszyłyśmy do drzwi. Nagle usłyszałam alarm. Na początku myślałam, że to pomyłka, ale później musiałam już biec. Zatrzymałyśmy się w toalecie, a później wyszłyśmy. No, no i potem dostałam taką chusteczkę. Ja wiem, one ją pewnie ukradły, ale co miałam robić? Co miałam robić do cholery?!- To wszystko wypadło z dziewczyny jak wielka bomba. Mówiła bez skłądu i ładu, ale nie chciała by koleżanka postrzegała ją jako przestępczynię.

-Ok, ok.- Natalia pociągnęła delikatnie za pasemko swoich włosów.- Ale jak ja mam tobie pomóc?

-To ty się mnie o to pytasz?

-Tak, to nie ja wplątałam się w jakąś... phi!... aferę bez siedmiu boleści!

-Jesteś bezczelna!- Magda zerwała się z krzesła, wzięła kurtkę pod pachę i ruszyła ku schodom.
Kiedy po męczącej drodze doszła do domu, dotarła do niej cała beznadzieja sytuacji. Podsumowując- miała problemy z policją, a koleżanki... cóż... mają to zwyczajnie w nosie. Mogła się spotkać z "trójeczką", ale po co? Pewnie Monika powiedziałaby "Spoko, wyluzuj" i koniec? A jak ona ma się wyluzować? W co się wplątała?

Nagle otworzyły się drzwi, a w nich ukazała się mama. Miała w ręce kubek z herbatą oraz talerz pełen pysznych cisteczek- ulubionych Magdy.

-Pomyślałam, że masz ochotę...- Odparła widząc zdziwienie w oczach córki.

-Hm... dziękuję.- Powiedziała wkładając do ust kęs słodyczy.- Ale o co chodzi?

-O nic.

-Mamo, wiem, że chcesz się mnie dopytać o tego policjanta i chustkę. Ja o tym zwyczajnie wiem. To widać po tobie.

-Może i tak. No to powiesz mi, gdzie jest ta chustka?- Kobieta utkwiła wzrok w Magdzie i potarła zadbaną dłonią o czoło. Jej czerwony lakier na paznokciach zabłysł jakoś tak... niebezpiecznie.

-Powiem ostatni raz... Ehh... Nie mam tej chustki! Nie mam! Nie wiem, co się z nią stało. Możesz przeszukać pokój.- Dziewczyna wstała z łóżka i podeszła do parapetu.- W sumie powinnam być zła, bo mi nie wierzysz.

-Dobrze, już dobrze, ale będę miała cię na oku, a z tym policjantem... sama nie wiem.- Puknęła palcem w blat biurka.

-No, ja też raczej nie wiem...- Zmrużyła oczy i westchnęła demonstracyjnie.

Drzwi się zamknęły, a ona znów pozostała sama. "Odpaliła" komputer i weszła na Stardoll. Przesiadywanie na tym portalu zawsze ją uspokajało. Na chacie było dostępnych kilka osób, z którymi nie miała okazji rozmawiać. W pewnej chwili wyskoczyło okienko. Pisała jakaś Dominika: "Hej! Co u Ciebie".

Magda rozprostowała palce i odpisała. "Źle. Świat mi się wali". Czekała na odpowiedź koleżanki.
Na ekranie wyskoczyło okienko z napisem: "Z pewnościę nie jest tak źle jak u mnie".

Magda potarła palcami nadgarstek i spojrzała na monitor swojego nowego komputera od Apple. Widać, że internetowa koleżanka chciała się pozwierzać. Czemu by nie? Przecież sama tego potrzebuje. Z wielkim zapałem zastukała w klawiaturę. Każdy klawisz skakał jak oszalały. "Co się stało? Mogę posłuchać...". Utkwiła wzrok w napisanym przed chwilą przez siebie zdaniu. Czy nie była zbyt... natrętna. Przecież ta dziewczyna... ona jej nie zna! Ale dalsze rozmyślenia przerwało nadejście kolejnej wiadomości. "Moja klasa mnie nienawidzi. Tak, użeram się z nimi od 3 lat. Nic nie pomaga. Na każdym kroku tylko wyzwiska, obelgi... Czasem nawet wymyślne zarzuty. Mam już tego dosyć!". Magda przekrzywiła głowę na bok. Luźno rozpuszczone włosy zasłoniły jej ekran. Nigdy nie miała zwyczaju komuś "dobrze" radzić. Co z robić, by nie urazić? Co z robić by nie przesadzić?

"Trudna sprawa. Wiesz... musze już iść. Pa, pa.". Nick Dominiki zniknął z pola "chat".

"Super. Świetna wymówka. Kurcze, pewnie się na mnie obrazi. Tylko za co? Przecież samo jej naszło na zwierzenia". Zmarszczyła czoło i wyłączyła komputer. Na zegarze wybiła dwudziesta. Dziewczyna postanowiła zjeść jeszcze maleńką kolację, bo przecież przed snem się nie je, i poszła spać. Długo wierciła się z boku, ale w końcu powieki same jej się zamknęły, a ciało przestąpił spokój.

"Drrr! Drrr!". Magda walnęła ręką w stojący na półeczce obok budzik. Szkoła... Wyciągnęła z szafy jej ulubioną tunikę, legginsy, popsikała się nowymi perfumami, złapała w dłoń kawałek chleba z serem, popiła łykiem kawy zbożowej i wyszła.

Droga taka jak inne. Autobus- szkoła- szatnia- klasa. Nic nowego. Tym razem w gimnazjum znalazła się wyjątkowo wcześnie.